niedziela, 26 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 23

W końcu nadszedł 29 sierpnia. Wstałam rano jakby nigdy nic. Naszykowaliśmy śniadanie i wzięłam leki.
-Jessy, widziałaś mój telefon? Muszę zadzwonić do Janet..
-Nie rób tego!
-Co?..
-Nic, przepraszam.. Miałam ci powiedzieć..Janet jest dziś bardzo zajęta..
-Jessy? O co chodzi?
-O nic.. - Michael próbował dojść do okna, ale ja starałam się mu w tym przeszkodzi, jednak było to bardzo trudne. Nie mógł zobaczyć co się dzieje, dopóki Rebbie nie da mi sygnału.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To Rebbie. Michael nie może się dowiedzieć kto dzwoni.
-Jess, ja, mama, La Toya i Janet już skończyłyśmy. Chłopaki też, a goście już są. Nie ma tylko prezentu, ale pewnie zaraz będzie. Możecie wychodzić. Zapukaj w okno, kiedy będziecie wychodzić.
-Dobrze, mamo.. - musiałam to powiedzieć. Musiałam, bo inaczej Michael by już wiedział o co chodzi i z kim rozmawiam.
Zapukałam w okno.
-Michael, nie zapomniałeś o czymś? - spytałam. Specjalnie nie składałam mu dziś życzeń, aby myślał, że zapomniałam
-Nie, chyba nie. O co chodzi?
-Wszystkiego najlepszego głuptasie - pocałowałam go. Mike się zaczerwienił - Wyjrzyj przez okno..
-Jess! - z ogrodu pomachała mu cała jego rodzina i przyjaciele - Kiedy?.. Jak?..-Nie musisz wszystkiego wiedzieć..A teraz chodź do ogrodu... - złapałam Michaela za rękę i zaprowadziłam na przyjęcie.
-Cześć mamo - przywitał się z Katherine, a ja po chwili zrobiłam to samo - Witaj, Joseph - uścisnął dłoń swojemu ojcu.
-Cześć Michael - krzyknął Jermaine.
-Jermaine!- Michael pobiegł do brata.
-Michael, porwę na chwilę Jessy - tym razem to Rebbie - Jessy, chodź..
Zabrała mnie do jakiegoś cichego miejsca, gdzie nikogo nie ma.
-Prezentu Michaela nadal nie ma, dzwoniłam do Marka, nie odbiera.. - powiedziała do mnie.
-Może zaraz będzie..
Po tej krótkiej rozmowie wróciłyśmy do gości.
-Jessy! - przywitał się ze mną Randy.
-Cześć Randy - odpowiedziałam.
Usłyszałam jak Rebbie rozmawia przez telefon, więc podeszłam do niej.
-Mark? - spytałam, gdy się rozłączyła.
-Tak, zaraz będzie.. Były jakieś wypadki po drodze..
-Jessy, chodź, zapoznam Cię z Liz.
Michael zaprowadził mnie do "Liz". Była to Elizabeth Taylor. Michael wiele mi o niej opowiadał i bardzo chciałam ją poznać.
-Liz, to jest Jessy, moja dziewczyna. Jessy, to jest Elizabeth.
-Miło mi - powiedziałam uśmiechając się.
-Mi także - uśmiechnęła się Elizabeth.
Chwilę jeszcze rozmawiałam z Elizabeth, aż ujrzałam, że Rebbie  mnie woła.
-Jess, Mark przywiózł prezent, tort też już jest.
-To dobrze.
-Najpierw zwołamy wszystkich, podamy tort, a następnie Mark na podnośniku podwiezie Michaelowi prezent.
-Ok.
Poszłyśmy do gości i oznajmiłyśmy im o torcie. Mike podbiegł do mnie. Razem ze wszystkimi zaśpiewaliśmy mu "Sto lat".
-Wszystkiego najlepszego kochanie - szepnęłam mu do ucha.
Pokroiliśmy tort, poczęstowaliśmy gości i razem z Rebbie podarowałyśmy Michaelowi prezent...





I jak? Mamy 1000 wyświetleń ^^
Mam nadzieję, że się podobało :)
Zapraszam do komentowania :)

3 komentarze:

  1. Cudne, tylko czemu tak krótko? ;_;
    Ach, urodzinki Michaela :3 :3
    Super sprawa ^^
    Gratuluję Ci 1000 wyświetleń :)
    Oby tak dalej :)
    Pozdrawiam i życzę Ci weny.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej super notka. Wyszła ci naprawdę świetnie tylko szkoda, że taka krótka. szczerze u mnie też były w notce urodzinki Michaela. Mam do ciebie takie pytanie, w jakich dniach dodajesz notki? Bo, tak to bym wiedział i komentował na bieżąco.
    A i gratuluje 1000 wyświetleń, oby te tysiaki rosły :)
    Życzę dużo weny i pozdrawiam,
    Michael

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodaję przeważnie od poniedziałku do piątku, chociaż może kiedyś mi się zdążyć dodać w sobotę lub niedzielę. Dodaję w różne dni, bo to zależy od mojej weny; rozdział mogę zacząć pisać w poniedziałek, a skończyć w piątek, bo np. nie mam pomysłu na zakończenie. U mnie nigdy nie wiadomo :)
      Ale postaram sie o wszystkim pisać na Google+ :)

      Usuń