wtorek, 28 października 2014

ROZDZIAŁ 5

Po cichu weszłam do studia. Nikogo nie widziałam. Nagle z "ciemności" wyszedł Michael.
-Dzień dobry! - uśmiechnął się.
-Dzień dobry! - odpowiedziałam niepewnie, po czym odwzajemniłam uśmiech.
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego przełożyłem spotkanie... Niestety muszę wczesnij wrócić do domu.
-Szkoda... - odpowiedziałam odruchowo, po czym szybko ugryzłam się w język - Przepraszam...
-Nic się nie stało... - lekko się zarumienił - To co, zaczynamy?
-Ok.
Michael zabrał mnie do pomieszczenia, gdzie mieliśmy nagrać utwór. Podał mi tekst. Przejrzałam go. Opowiadał o prawdziwej miłości. Michael zaśpiewał mi jedną zwrotkę i refren jak za pierwszym razem, żebym dokładnie wiedziała jak śpiewać.
-Dasz radę? - spytał swym łagodnym glosem.
-Myslę, że tak - bałam się zaśpiewać przed Michaelem. Bałam się, że coś pomylę.
-Widzę, że jesteś spięta.
-Trochę...
-Nagrywalaś już kiedyś jakąś piosenkę?
-Nie.
-Ja też czułem się trochę "nieswojo" za pierwszym razem. Zaraz ci przejdzie - uśmiechnął się do mnie - Możemy zaczynać?
Kiwnąłęłam tylko głową na znak, że się zgadzam. Założyliśmy słuchawki. Po chwili było słychać muzykę. W odpowiedznim momencie Michael zaczął śpiewać. Kiedy nadeszła moja kolej, kiwnął mi lekko głową. Śpiewałam tak, jakbym znała tą piosenkę od dawna na pamięć. Gdy skonczylismy, zaśpiewaliśmy utwór jeszcze kilka razy, zeby w razie jakiś "usterek" wybrać tą najlepszą wersję.
Gdy skonczylismy, jakiś czas rozmawialiśmy jeszcze o różnych rzeczach związanych z piosenką. Po jakimś czasie skonczylismy rozmowę. Zmierzałam w kierunku drzwi. Zastanawiało mnie, dlaczego Michael nie wspomniał nic np. o teledysku.
-Jessica... - usłyszałam za sobą niepewny głos Michaela.
-Tak?
-Chciałabyś pójść ze mną na spacer?
-Jasne.
Wyszedł przede mnie i otworzył drzwi. Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Szliśmy obok siebie jak dobrzy przyjaciele, którzy znają się od dzieciństwa. Przez całą drogę milczeliśmy. Co jakiś czas spoglądaliśmy tylko na siebie. Gdy nasz spojrzenia się spotykały, uśmiechaliśmy się i odwracalismy glowy w inne strony. Oczy Michaela wydawały mi się jednak bardzo smutne. Tak, jakby z jakiegoś powodu nie chciał stąd wyjeżdżać. Jak by poznał tutaj jakąś dziewczynę i nie chciał jej opuszczać.
Kilka minut później doszliśmy do parku. W samy środku, na małej, zielonej wysepce znajdowała się altanka. Poszliśmy tam. Usiedlismy obok siebie na ławce. Michael spojrzał mi prosto w oczy.
-Wiesz dlaczego cię tu zabrałem?
-Nie - to wszystko stawało się dziwne.
-Chcę ci powiedzieć prawdę... - o co Mu mogło chodzić? Jaką prawdę? - ja... Ja się w tobie zakochałem... Już wtedy, gdy zobaczyłem cię pierwszy raz poczułem coś innego, niezwykłego...
Łza spłynęła mi po policzku. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Michael Jackson wyznał mi miłość...
-Przepraszam...
-Nic się nie stało.
-Nie chciałem cie zranić.
-Michael, nic się nie stało - ja też chciałam powiedzieć mu prawdę... - ja też Cię kocham... Wiem, że osobiście znamy się dopiero kilka dni, ale ja Cię kocham od kilku lat, kiedy to usłyszałam o Tobie po raz pierwszy...
To, co powiedziałam widocznie zamurowało Michaela. Zbladł, patrzył na mnie tak, jakby przed chwilą zobaczył co najmniej ducha. Ani ja, ano On nie byliśmy w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Po chwili podniosłam głowę i z zapłakanymi jeszcze oczami spojrzałam na Jego Anielską twarz. Wyciągnął rękę i położył ją na mojej twarzy. Teraz już energicznie przysunął swoje ciepłe wargi do moich i pocałował mnie. Przez chwilę czułam ciepło Jego ust.
-Przepraszam, ja nie panuję nad sobą... - powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. Położyłam palec na Jego ustach na znak, że wszystko jest ok.
-Michael, ja Cię przepraszam. Ty jesteś gwiazdą, Królem Popu, a ja? Jestem zwykłą dziewczyną, która zakochała się w swoim idolu.
-Nie jesteś zwykłą dziewczyną, jesteś niesamowita!
-Mówisz tak tylko dlatego, żeby mnie nie obrazić.
-Nieprawda - nasza rozmowa jakby powoli zmieniała się w kłótnię.
-Jessy... Jest jedna sprawa, o której powinnaś wiedzieć...
-Tak?
-Ja jutro wyjeżdżam do Gary. I mam pytanie; czy chciałbyś jechać tam ze mną?
-Oczywiście!
-Cieszę się - uśmiechnął się szeroko - Hej, już prawie 20.00 . Nie powinnaś iść do domu?
-No chyba tak... - nie chciałam się teraz z Nim rozstawać.
-Moge cię odprowadzić?
-Jasne... - w tej chwili uświadomiłam sobie, że Michael naprawdę mnie kocha.
Szliśmy przez wąskie uliczki prowadzące do mojego domu. Bez przerwy trzymalismy się za ręce.
-Michael, a jeśli moi rodzice się nie zgodzą?
-Trzeba będzie z nimi najpierw porozmawiać. A jeśli się nie zgodzą zostanę z Tobą w Kalifornii.
-Rozmowa z nimi będzie trudna...
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo... Moi rodzice nigdy mi na nic nie pozwalili. a poza tym nie akceptują tego, że jestem Twoją fanką i nie wiem czy zaakceptują teraz Ciebie - MJ wyraźnie posmutnial. Chyba nie powinnam była Mu tego mówić.
-Spróbujemy chociaż z nimi porozmawiać. Mam nadzieję, że się zgodzą żebyś ze mną pojechała.
-Ja też. Szkoda, że nie mam 18 lat... Mogłabym sama decydować o tym co robię...
Zapadła cisza. Słońce powoli już zachodziło. To były piękne chwile.
Gdy doszliśmy na miejsce, na chwilę się zatrzymaliśmy. Nie chciałam wchodzić z Michaelem do mojego domu, jednak musiałam. Wiedziałam, że rodziece, a szczególnie mama, za Nim nie przepadają. Jednak po chwili byliśmy już w mieszkaniu.
-Tato, mamo, chodźcie do salonu - powiedziałam lekko drżącym głosem. Strasznie bałam sie reakcji mamy, gdy zobaczy MJ w naszy domu.
-Co się stało? - pierwsza weszła mama, nie zauważyła nawet, że ktoś stoi obok mnie.
-Możemy porozmawiać?
-Tak... - dopiero teraz spojrzała się w naszą stronę. Dłuższą chwilę patrzyła na nas, jak na coś bardzo zdumiewającego - Jessy, a kto to jest?
Najwidoczniej nie poznała Michaela. Może dlatego, że w hallu było trochę ciemno.
-Mamo to jest Michael... - w tej chwili serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
-Jaki Michael?... - tata chyba słyszał naszą rozmowę. Wszedł do hallu o od razu rozpoznał tę twarz. Tata nie przepadał za osobą Michaela, jednak podobala mu się Jego muzyka - Michael Jackson?
-Tak - teraz rodzice spojrzeli na nas jak na jakieś dzieło sztuki. Ich zdziwienie było nie do opisania.
- Chodźmy do salonu... - mama odezwała się po chwil, jednak było widać, że nadal nie wierzy, że w naszy domu jest Michael Jackson.
Usiedlismy na kanapie.
-Mamo!... - usłyszeliśmy głos mojego brata dobiegajacy ze schodów.
-To mój brat - szepnęłam do Michaela.
Z likkim wslizgiem wbiegł do salonu. Jednak nie spodziewał się tego, co za chwilę zobaczy. Wszyscy zwrocilismy swą uwagę tylko na niego.
-Mamo... - w tej wlasnie chwili ujrzał Michaela i chyba zapomnial co miał powiedzieć - Dzień dobry...
Patrzył na mnie i na Michaela tak samo jak przed chwilą rodzice.
-Siadaj - odezwałam się - Ok. Jest jedna sprawa... - bałam się o tym powiedzieć rodzicom.
-Ja i Jessica jesteśmy razem - Michael odezwał się.
- Słucham?! - mamę to bardzo zaskoczyło.
-Tak...
-Mamo nie krzycz, proszę - nie chciałam, żeby się tak zachowywała w obecności Michaela.
-Czy zgadzają się państwo, aby Jessica za mną zamieszkała? - Michael nadał mówił bardzo spokojnym głosem.
-Sebastian, chodź na chwilę - mama zabrała tatę do kuchni.
-Ta dziewczyny jest nienormalna!! - krzyk mamy dobiegł z kuchni.
-Jane, nie mów tak.
-Jak mam tak nie mówić? Nasza córka jest z Michaelem Jacksonem? On jest od niej 7 lat starszy!
-I co z tego! Słuchaj, pozwolimy im narazie razem zamieszkać. Ale jesli On jej coś zrobi, od razu wrava do domu i ma zakaz kontaktu z Nim.
-Ok, ale jeśli jej się coś stanie to twoja wina.
Całą rozmowę dokładnie słyszeliśmy, słowo w słowo. Dlaczefo mama tak bardzo nie udała Michaelowi? Czy On jej coś zrobił?
Ja, Michael i Hubert nie odezwalismy się do siebie w tym czasie ani slowem. Hubert siedział spokojnie, jak nigdy dotąd. Wcale mu się nie dziwilam... Też się tak zachowywała, na pierwszym spotkaniu z Michaelem.
-Możecie razem zamieszkać - usłyszeliśmy po jakimś czasie oschły głos mamy.
-Dziękujemy - Michael odezwał się za nas dwoje. Ja nie wypowiedziałam ani słowa.
Po chwili wyszliśmy z salonu. Rodzice i Hubert też się rozeszli. Zabrałam Michaela do mojego pokoju.
-Wow! - powiedział, gdy zobaczył mój pokój cały obklejony w Jego zdjęciach. W Jego oczach było widać zachwyt.

niedziela, 5 października 2014

ROZDZIAŁ 4

-I co? Dostałaś się? - usłyszałam głos taty, gdy weszlam do domu.
-Nie... - udawałam smutną - ...No jasne, że się dostałam! - wykrzyknęłam po chwili. Rodzice razem z Hubertem byli bardzo zaskoczeni tym faktem. Staliśmy wszyscy w przedpokoju uradowani jak nigdy dotąd. - W czwartek mam przyjść do studia i będziemy ustalać wszystkie kwestie.
-Gratuluję - powiedział tata.
-Dziekuję - lekko się zaczerwieniłam.
Po chwili weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam dźwięk SMS'a. Energicznie pobiegłam do szafki, na której się znajdował. "Przepraszam, za to, co powiedziałam. Wybaczysz mi? Zależy mi na naszej przyjaźni... " przeczytałam wiadomość. To było od Kate. "A mi wręcz przeciwnie..." powiedziałam ze wściekłością sama do siebie.
-Mogę wejść? - Hubert zajrzał do mojego pokoju.
-Jasne, chodź ... - niechętnie usmiechnęłam się do brata.
-Co się stało?
-Nic...
-Przecież widzę, że jesteś smutna - nastała chwila ciszy.
-Dobra. Powiem ci, ale obiecaj mi, że rodzice się o tym nie dowiedzą.
-Obiecuję.
-Ok, więc ... - zastanowiłam się czy to napewno dobry pomysł - ja...ja kocham Michaela...
-Naprawdę?! - na jego twarzy było widać wyraźne zdziwienie.
-Tak...i...powiedziałam o tym Kate... Zaczęła na mnie krzyczeć i wmawiać mi, że nawet Go nie znam. Mówiła tak, jakby sama Go kochała... - myślałam, że zaraz zacznę płakać.
-Nie przejmuj się nią. Nie była warta waszej przyjaźni.
-Chociaż jedna osoba mnie rozumie...
-Nie smuć się już. Lepiej opowiadaj jak było na castingu.
-Ok... Zanim weszłam czekałam ok. 40 minut. Gdy już byłam w środku, ujrzałam Michaela. Michael siedział na krześle przed jakimś biurkiem. Obok niego stało dwóch ochroniarzy w czarnych garniturach i przyciemnianych okularach. Michael miał na sobie czerwoną, skorzaną kurtkę, czarne, przykrótke spodnie i białą bluzkę. Po chwili usłyszałam Jego głos. Zapytał jak mam na imię. Następnie kazał mi zaśpiewać tą nową piosenkę. Później przeszliśmy w inną część "sali" i fotograf zrobił nam kilka zdjęć. Po skończonej "sesji" Michael podszedł do aparatu i zaczął je przeglądać. W tej chwili miliony myśli przeszło mi przez głowę. Pi chwili Michael powiedział z uśmiechem żebym przyszła tutaj w czwartek. To oznaczało, że się dostałam.
-Wow... Moja siostra będzie żoną Króla ... - Hubert przerwał mi.
-Taa...jasne...chciałbyś... - odpowiedziałam mu lekko zawstydzona.
-A ty nie? - był zaskoczony. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to zabrzmiało tak, jakbym tego nie chciała.
-No jasne, że chcę. A co ty myślisz?! - lekko uderzyłam brata poduszką. To oznaczało wojnę. Zaczęliśmy się rzucać poduszkami. Po chwili po całym pokoju latały pióra. Dwa dni temu skończyłam 16 lat, ale nadal zachowywałam się jak 5-latka. Uwielbiałam takie zabawy. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko pobiegłam do telefonu i odebrałam. "Dzień dobry. Czy rozmawiam z Jessicą Fox?" w słuchawce usłyszałam nieznany głos.
-Tak, to ja. - odpowiedziałam lekko drżącym głosem.
-Ja jestem Michael Jackson - zamurowało mnie. Nie mogłam nic powiedzieć. - Była dziś pani na castingu po mojej nowej piosenki. Spotkanie zostało przełożone na jutro na godzinę 11.30. Przepraszam za nagłe zmiany. Pozdrawiam. Do widzenia.
-Do widzenia. - odpowiedziałam.
Nie wierzyłam w to. Zadzwonił do mnie Michael Jackson! Siedziałam na łóżku jak zaczarowana.
-Hej! Ziemia do Jessy. Co się stało? - odezwał się Hubert.
-Dzwonił Michael... Spotkanie jest jutro...

ROZDZIAŁ 3

W końcu nadszedł ten dzień - dzień castingu. Wstałam ok. 10.30, wiec do 14.00 miałam jeszcze trochę czasu. Postanowiłam zejść na dół i zjeść śniadanie.
-Powiesz mi w końcu co się wczoraj stało? - za plecami usłyszałam głos mamy, gdy chciałam zacząć jeść śniadanie.
-Nic - opowiedziałam jej.
-Gdyby nic się nie stało to byś się taka wściekła nie zamykała w pokoju. - nie dawała mi spokoju. Zawsze chciała dopiąć swego, nie zważając na uczucia innych.
-Nic się nie stało! - krzyknęłam i wybiegłam z kanapkami do swojego pokoju.
Nie mogłam jej tego. Odkąd pamiętam nie obchodziło jej moje życie, moje problemy. Zawsze musiałam się jej podporządkowywać. Nie mogłam mieć własnych idoli i swojego stylu życia. Ale teraz, gdy mogłam zrobić karierę (która mnie wcale nie obchodziła, bo chciałam przez to tylko poznać Michaela) nagle zaczęła się mną interesować.
Do castingu zostały mi jeszcze 3 godziny, wiec postanowiłam zacząć się szykować. Weszłam do łazienki. Włosy związałam w wysokiego koka. Weszłam do wanny i nalałam cieplej wody. "A co jeśli Michael wybierze inna dziewczynę?" - myślałam podczas kąpieli. To pytanie nie dawało mi spokoju. Gdy wychodziłam, woda była zimna.
-Jessy, co ty tyle robisz w tej łazience? Utopiłaś się tam? - mama zawsze miala do nnie pretensje o to ile czasu spedzam w lazience.
-Juz wychodze. -spojrzalam na zegarek. Ponad godzine siedzialam w wannie. Jak poparzona wybieglam z wanny. Zalozylam szlafrok i pobieglam do pokoju. Po wszystkich szafkach zaczelam szukac kosmetykow. Nigdzie nie moglam ich znalezc. "Ok, znajde je pozniej. Teraz sie ubiore" - powiedzialam sama do siebie. Wyjelam z torebki sukienke i zalozylam ja na siebie. Dopiero teraz przypomnialam sobie, ze wszystkie kosmetyki schowalam do szafki w lazience. Szybko je przynioslam. Gdy wrocilam siadlam do toaletki i zaczelam malowac rzesy. Pozniej delikatna szminka umalowalam usta. Na koniec zostaly mi tylko wlosy. Po rozczesaniu ukladaly sie pieknie, jak nigdy do tad.
-Ide juz - powiadomilam rodzicow, gdy wychodzilam.
-Przeciez masz jeszcze pol godziny! - krzyknela z kuchni mama.
-Wiem, ale nie chce tam byc ostatnia.
Zalozylam czarne baleriny, ostatni raz przejrzalam sie w lusterku i wyszlam z domu.
-Jessy, zaczekaj! - uslyszalam glos taty i odwrocilam sie prawie tak samo jak dziewczyna w The way you make me feel.
-Tak?
-Prosze to dla ciebie... - tata wreczyl mi piekne, krysztalowe kolczyki.
-Dziekuje ... - lezka zakrecila mi sie w oku.
-Zaloz je, pasuja ci do sukienki - tata usmiechnal sie do mnie. Mocno go do siebie przytulilam. - No idz juz, bo sie jeszcze spoznisz.
Usmiechnieta wyszlam z podworka. Nigdy wczesniej nie bylam taka szczesliwa.
Doszlam na miejsce. Gdy weszlam do srodka, zobaczylam ogromna "kolejke". Gdyby to bylo cos innego normalnie wrocilabym sie do domu, jednak teraz nic nie moglo mnie zniechecic.
Po okolo 45 minutach weszlam do "pokoju". Moim oczom ukazal sie najprzystojniejszy mezczyzna na swiecie. Mial ciemne oczy. Jego czarne loki deliketnie opadaly na twarz. To byl Michael Jackson we wlasnej osobie!
-Dzien dobry - wstal i powiedzial.
-Dzien dobry - odpowiedzialam cicho i niepewnie sie usmiechnelam.
-Jak masz na imie? - Michael zapytal mnie. Na pewno chcial rozluznic troche atmosfere.
-Jessica, ale wszyscy mowia na mnie Jess.
-Baardzo piekne imie. Mnie pewnie znasz, jestem Michael. - usmiechnelismy sie do siebie. - Wiem, ze nie powinienem zadawac tego pytania, ale musze. Ile masz lat?
-Kilka dni temu skonczylam 16 - jeden z ludzi Michaela wszystko zapisywal na jakiejs kartce.
-Ok... - Michael zaspiewal kawalek Jego nowej piosenki "You are not alone" i podal mi tekst - Moglabys to zaspiewac tak jak ja?
-Ok... you are not alone, I am here with you... - spiewalam
-Anielski glos... - uslyszalam jak Michael powiedzial chicho do siebie. - dobrze, teraz musimy zobaczyc jak pozujesz do zdjec ...
Weszlam z Michaelem na jakas biala plandeke. Fotograf zaczal nam robic zdjecia.
-Dobrze, zapraszam Cie tutaj w czwartek - powiedzial usmiechniety Michael.
-To znaczy, ze sie dostalam?
-Tak - Michael ponownie sie usmiechnal, a ja to odwzajemnilam. Malutka lza zaczela mi splywac po policzku - Poprosze pani numer telefonu. - podyktowalam Michaelowi moj numer telefonu.
-Dziekuje. Do zobaczenia. - Powiedzial Michael.
-Do widzenia - odpowiedzialam.
"Ona jest swietna!" uslyszalam glos Michaela, gdy zamykalam drzwi.
Nie wierzylam w to co sie stalo.

niedziela, 24 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 2

Siedziałam na łóżku i z niedowierzaniem wpatrywałam się w bilet. Czułam, że moje marzenie może się niedługo spełnić. Dziś postanowiłam iść na zakupy, ponieważ na casting chciałam założyć jakieś nowe, ładne ubrania. Gdy doszłam do centrum handlowego, na drzwiach zobaczyłam plakat Michaela zapowiadający casting. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Wszędzie widziałam tylko akcesoria z podobizną Króla. Nagle w radiu usłyszałam "Bad". Całkiem zapomniałam, że jestem na zakupach i zaczęłam tańczyć w rytm piosenki. Wszyscy klienci popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Uśmiechnęłam się do nich i odwróciłam na pięcie. Po chwili wszyscy wrócili do robienia zakupów. Szczególną uwagę zwróciłam na błękitną sukienkę u góry wyszywaną białą koronką z białym paskiem w talii. Schowałam ją do koszyka. Gdy podeszłam do kasy usłyszałam miły głos sprzedawczyni:
-Widzę, że jesteś fanką MJ?
-Tak... - lekko się zaczerwieniłam.
-Też jestem fanką Michaela - sprzedawczyni uśmiechnęła się - Za tą sukienkę 50 $. Wyjęłam z portfela wskazaną sumę i zapłaciłam.
-Dziękuję i zapraszam ponownie - powiedziała sprzedawczyni, gdy wychodziłam. Kiedy wracałam do domu, postanowiłam spotkać się z koleżanką.
-Cześć. Możesz się spotkać? zapytałam.
-Jasne. Gdzie?
-W parku za 15 minut.
-Ok. Zaraz będę.
-Do zobaczenia - powiedziałam i rozłączyłam się.
Po ustalonym czasie Kate przyszła do parku. Poszłyśmy do białej altanki na małej, zielonej wysepce na środku jeziora.
-Hej. Wieki cię nie widziałam! - powiedziała.
-Ja ciebie też. To wszystko przez szkołę. Ale nareszcie są już wakacje.
-To prawda. A co tam masz ciekawego? - wskazała na torebkę, w której była zapakowana sukienka.
-Nic ciekawego...to tylko nawa sukienka. Jutro idę na casting...
-Serio? Jaki casting?
-Do teledysku do najnowszej piosenki MJ...
-Wow... Będziesz jechać specjalnie do Los Angeles?
-Nie, Michael jest teraz w Kalifornii.
-Będę trzymała za ciebie kciuki, żebyś się dostała.
-Dziękuję.
-Ej, może pójdziemy na lody?
-Dobry pomysł - to był świetny pomysł. Razem z Kate uwielbiałyśmy lody. Przyjaźniłam się z nią odkąd pamiętam.
-Kate, mogę ci zaufać? - zapytałam, gdy byłyśmy już w lodziarni.
-Jasne. O co chodzi? Coś się stało?
-Ja...ja kocham Michaela...
-Jak to Go kochasz? Jess, wy się nawet nie znacie. Nie możesz Go kochać!
-Nikt mi tego nie zabroni! - wybiegłam szybko i pobiegłam do domu. Jak ona mogła to powiedzieć? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami!
Gdy wróciłam do domu byłam wściekła. Myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Nic nikomu nie mówiąc zamknęłam się w swoim pokoju.
-Jessy, co się stało? - usłyszałam głos mojej mamy, która prawdopodobnie stała pod drzwiami - Otwórz drzwi.
Chciałam jej powiedzieć co się stało, ale ona nienawidziła Michaela. Kate też nie darzyła sympatią.
-Nic się nie stało - krzyknęłam przez drzwi.
Jedyną myślą, która mnie pocieszała, była taka, że jutro ma odbyć się casting.

ROZDZIAŁ 1

~Rok 1983. Mam na imię Jessy. Najbardziej popularnym piosenkarzem i Królem Popu jest Michael Jackson. Nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Chcę spędzić z Nim resztę życia~
 

Jak co dzień wracałam ze szkoły. Dziś były moje urodziny, więc myślałam, że gdy wrócę do domu w salonie będzie czekała na mnie niespodzianka. Wracałam podniecona. Weszłam do mieszkania nie ukrywając swojej radości. Wbiegłam do przedpokoju i krzyknęłam głośne "część", chociaż wiedziałam, że w domu jest prawdopodobnie tylko mój brat, który skończył lekcje wcześniej ode mnie. Zajrzałam do salonu. Nie było tam żadnego prezentu.
-Jak ci coś powiem to obiecasz mi, że rodzice się o tym nie dowiedzą? - usłyszałam głos mojego brata dochodzący z kuchni.
-Ok - już wiedziałam, że coś knuje.
- Prezent dostaniesz po obiedzie razem z tortem. Słyszałem jak rodzice o tym rozmawiali wieczorem.
- A wiesz może co to będzie za prezent? - powiedziałam z nadzieją na fascynującą odpowiedź.
- Tata tylko mówił, że na pewno bardzo się ucieszysz.
- Dzięki.
Poszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na duży plakat z podobizną Króla Popu, który wisiał nad moim łóżkiem. Zaczęłam śpiewać "Man in the mirror". Urwałam w połowie, bo zdawało mi się, że słyszę głos mojego brata. Nie myliłam się. "I'm asking him to change his ways...". "Pewnie stoi pod drzwiami..". Również był fanem Michaela, więc wcale mnie to nie zdziwiło.
-Co ty tutaj robisz? - otworzyłam drzwi i wykrzyknęłam. Hubert wyraźnie się tego nie spodziewał.
-Ej, nie strasz ludzi... - powiedział lekko zawstydzony. - Coś jeszcze mi się przypomniało.
-Co? Proszę, powiedz... - bardzo zależało mi na tym, aby wiedzieć co to będzie za niespodzianka, ponieważ nigdy nie lubiłam czekać na coś zbyt długo w niewiedzy.
-Ok, ale pod jednym warunkiem. Że będę mógł posłuchać z tobą MJ.
-Ok, ale mów już.
-Rodzice mówili, że to będzie coś związanego z Michaelem. Nie wiem co.
-Dzięki. - już wiedziałam, że będzie super - Wchodzisz? Od jakiej piosenki zaczynamy?
- Smooth Criminal - mój brat kochał ten utwór. Zawsze mi mówił, że chciałby zatańczyć w tym teledysku.
Energicznie zaczęłam szukać tej płyty .
-Jest! - wykrzyknęłam z radością i włożyłam płytę do wieży.
"You've been hit by, You've been struck by, A Smooth Criminal..." śpiewaliśmy po chwili razem z bratem. Chociaż było pomiędzy nami 3 lata różnicy, ale świetnie się dogadywaliśmy i nawet pomimo wielu naszych kłótni nie oddałabym go za nic w świecie.
- Cześć. Wróciłam! - usłyszeliśmy głos naszej mamy dochodzący z przedpokoju.
- Cześć! - odpowiedzieliśmy zgodnym chórem .
-Jak w szkole? - mama weszła do pokoju.
-U mnie ok - odpowiedziałam.
-U mnie też - brat dołączył do rozmowy - Wiesz, że Jessy ma dziś urodziny?
-Wiem i mamy dla niej z tatą niespodziankę - mama uśmiechnęła się i puściła do nas oko - Za 15 minut będzie obiad. Przyjdźcie do kuchni.
Po wyznaczonym czasie zeszliśmy do kuchni i zasiedliśmy do stołu. Na obiad było spaghetti. Gdy wszystko zjadłam postanowiłam iść do swojego pokoju. Całkiem zapomniałam o niespodziance przygotowanej przez rodziców. Za plecami usłyszałam mamę, tatę i Huberta śpiewających "Sto lat".
-Wszystkiego najlepszego z okazji 17 urodzin. - powiedział uroczystym tonem tata.
-Proszę, to twój urodzinowy prezent - w tej chwili mama wręczyła mi czerwoną kopertę. Nie miałam pojęcia co to może być.
Powoli zaczęłam rozdzierać kopertę. Było już widać fragment żółtego papieru. Ostrożnie wyjęłam kartkę. Nie mogłam w to uwierzyć. To był ...bilet na casting do teledysku do nowej piosenki Michaela "You are not alone".
-Dziękuję... - powiedziałam cicho. Oczy mi się zaszkliły.
-To może teraz zjemy tort? - spytał tata po jakimś czasie.
-Dobry pomysł - przytaknęłam mu.
Wzięłam nóż i zaczęłam kroić ciasto.
-Jess, pomyśl życzenie... - powiedziała mama, gdy zabierałam się za jedzenie tortu.
Moim marzeniem było oczywiście wygranie castingu. Bez zastanowienia zdmuchnęłam świeczki.
-Ja też mam dla ciebie prezent.. - usłyszałam głos mojego brata.
Hubert podał mi kolorową torebkę. Była w niej koszulka z podobizną MJ.
-Dziekuję - powiedziałam z uśmiechem.