niedziela, 5 października 2014

ROZDZIAŁ 3

W końcu nadszedł ten dzień - dzień castingu. Wstałam ok. 10.30, wiec do 14.00 miałam jeszcze trochę czasu. Postanowiłam zejść na dół i zjeść śniadanie.
-Powiesz mi w końcu co się wczoraj stało? - za plecami usłyszałam głos mamy, gdy chciałam zacząć jeść śniadanie.
-Nic - opowiedziałam jej.
-Gdyby nic się nie stało to byś się taka wściekła nie zamykała w pokoju. - nie dawała mi spokoju. Zawsze chciała dopiąć swego, nie zważając na uczucia innych.
-Nic się nie stało! - krzyknęłam i wybiegłam z kanapkami do swojego pokoju.
Nie mogłam jej tego. Odkąd pamiętam nie obchodziło jej moje życie, moje problemy. Zawsze musiałam się jej podporządkowywać. Nie mogłam mieć własnych idoli i swojego stylu życia. Ale teraz, gdy mogłam zrobić karierę (która mnie wcale nie obchodziła, bo chciałam przez to tylko poznać Michaela) nagle zaczęła się mną interesować.
Do castingu zostały mi jeszcze 3 godziny, wiec postanowiłam zacząć się szykować. Weszłam do łazienki. Włosy związałam w wysokiego koka. Weszłam do wanny i nalałam cieplej wody. "A co jeśli Michael wybierze inna dziewczynę?" - myślałam podczas kąpieli. To pytanie nie dawało mi spokoju. Gdy wychodziłam, woda była zimna.
-Jessy, co ty tyle robisz w tej łazience? Utopiłaś się tam? - mama zawsze miala do nnie pretensje o to ile czasu spedzam w lazience.
-Juz wychodze. -spojrzalam na zegarek. Ponad godzine siedzialam w wannie. Jak poparzona wybieglam z wanny. Zalozylam szlafrok i pobieglam do pokoju. Po wszystkich szafkach zaczelam szukac kosmetykow. Nigdzie nie moglam ich znalezc. "Ok, znajde je pozniej. Teraz sie ubiore" - powiedzialam sama do siebie. Wyjelam z torebki sukienke i zalozylam ja na siebie. Dopiero teraz przypomnialam sobie, ze wszystkie kosmetyki schowalam do szafki w lazience. Szybko je przynioslam. Gdy wrocilam siadlam do toaletki i zaczelam malowac rzesy. Pozniej delikatna szminka umalowalam usta. Na koniec zostaly mi tylko wlosy. Po rozczesaniu ukladaly sie pieknie, jak nigdy do tad.
-Ide juz - powiadomilam rodzicow, gdy wychodzilam.
-Przeciez masz jeszcze pol godziny! - krzyknela z kuchni mama.
-Wiem, ale nie chce tam byc ostatnia.
Zalozylam czarne baleriny, ostatni raz przejrzalam sie w lusterku i wyszlam z domu.
-Jessy, zaczekaj! - uslyszalam glos taty i odwrocilam sie prawie tak samo jak dziewczyna w The way you make me feel.
-Tak?
-Prosze to dla ciebie... - tata wreczyl mi piekne, krysztalowe kolczyki.
-Dziekuje ... - lezka zakrecila mi sie w oku.
-Zaloz je, pasuja ci do sukienki - tata usmiechnal sie do mnie. Mocno go do siebie przytulilam. - No idz juz, bo sie jeszcze spoznisz.
Usmiechnieta wyszlam z podworka. Nigdy wczesniej nie bylam taka szczesliwa.
Doszlam na miejsce. Gdy weszlam do srodka, zobaczylam ogromna "kolejke". Gdyby to bylo cos innego normalnie wrocilabym sie do domu, jednak teraz nic nie moglo mnie zniechecic.
Po okolo 45 minutach weszlam do "pokoju". Moim oczom ukazal sie najprzystojniejszy mezczyzna na swiecie. Mial ciemne oczy. Jego czarne loki deliketnie opadaly na twarz. To byl Michael Jackson we wlasnej osobie!
-Dzien dobry - wstal i powiedzial.
-Dzien dobry - odpowiedzialam cicho i niepewnie sie usmiechnelam.
-Jak masz na imie? - Michael zapytal mnie. Na pewno chcial rozluznic troche atmosfere.
-Jessica, ale wszyscy mowia na mnie Jess.
-Baardzo piekne imie. Mnie pewnie znasz, jestem Michael. - usmiechnelismy sie do siebie. - Wiem, ze nie powinienem zadawac tego pytania, ale musze. Ile masz lat?
-Kilka dni temu skonczylam 16 - jeden z ludzi Michaela wszystko zapisywal na jakiejs kartce.
-Ok... - Michael zaspiewal kawalek Jego nowej piosenki "You are not alone" i podal mi tekst - Moglabys to zaspiewac tak jak ja?
-Ok... you are not alone, I am here with you... - spiewalam
-Anielski glos... - uslyszalam jak Michael powiedzial chicho do siebie. - dobrze, teraz musimy zobaczyc jak pozujesz do zdjec ...
Weszlam z Michaelem na jakas biala plandeke. Fotograf zaczal nam robic zdjecia.
-Dobrze, zapraszam Cie tutaj w czwartek - powiedzial usmiechniety Michael.
-To znaczy, ze sie dostalam?
-Tak - Michael ponownie sie usmiechnal, a ja to odwzajemnilam. Malutka lza zaczela mi splywac po policzku - Poprosze pani numer telefonu. - podyktowalam Michaelowi moj numer telefonu.
-Dziekuje. Do zobaczenia. - Powiedzial Michael.
-Do widzenia - odpowiedzialam.
"Ona jest swietna!" uslyszalam glos Michaela, gdy zamykalam drzwi.
Nie wierzylam w to co sie stalo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz