czwartek, 25 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 33

Rano prawie zapomniałam o nocnym zdarzeniu, jednak nadał czułam jakiś ból w sercu.
Około 9.00 pożegnani przez fanów wylecieliśmy do Francji. Lecieliśmy ok. 2 godziny. Cały czas graliśmy w karty, Monopoly, słuchaliśmy muzyki lub jedliśmy żelki.
Gdy wylądowaliśmy, paryscy fani tłumnie nas powitali. Michael oczywiście podpisał kilka swoich zdjęć. Błysk fleszy oślepiał nam oczy.
Wsiedliśmy do białej limuzyny i pojechaliśmy pozwiedzać Paryż.


Około 17.00 zmęczeni pojechaliśmy do hotelu. Zajęliśmy pokoje na całym piętrze, aby nikt nam niepotrzebnie nie przeszkadzał. Szliśmy po korytarzu oglądając pokoje, aby wybrać któryś z nich. Otworzyliśmy drzwi do jednego. Gdy go zobaczyłam, szczęka mi opadła. Jasnożółte ściany, łóżko małżeńskie, wszystko złoto zdobione... Spojrzeliśmy z Michaelem na siebie, po czym wbiegliśmy do apartamentu.
-Jessy, jesteś głodna? - spytał po dłuższym czasie leżenia na łóżku Michael.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że istnieje coś takiego jak jedzenie.
-Tak.. - odpowiedziałam niepewnie, nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie.
Michael spojrzał na mnie złowieszczo.
-Michael, co ty chcesz zrobić? - spytałam przerażona, znając jego pomysły.
Michael nie odpowiedział, tylko z tajemniczym uśmiechem patrzył na szafkę obok drzwi. Ja także na nią spojrzałam. Dopiero teraz zobaczyłam, że stoi na niej telefon stacjonarny, a na ścianie jest przyklejona karteczka z numerem telefonu do recepcji i restauracji. Takim samym wzrokiem spojrzałam na Michaela. Już wiedziałam o czym on myśli... W jednej chwili zerwaliśmy się biegiem do szafki. Michael jednak mnie wyprzedził. Wystukał numer i zadzwonił.
-Dzień dobry - przywitał się, trzymając się za gardło tak, aby jego głos był zmieniony - Chciałbym zamówić kolację.
Wybuchnęłam cichym chichotem, a Michael też się śmiejąc, pchnął mnie delikatnie w bok.
-Poproszę hmm...Proszę chwilę poczekać - przytkał słuchawkę ręką - Jess, co zamawiamy? - spytał mnie szeptem.
-A co mają? - też mówiłam szeptem.
-Nie wiem.. - odpowiedział Michael, podnosząc ramiona.
-Wymyśl coś - szepnęłam.
-Poproszę dwie sałatki z kurczakiem, co chcesz do picia? - spytał cicho.
-Sok pomarańczowy - odpowiedziałam.
-Dwa soki pomarańczowe - mówił dalej do telefonu - dwa desery lodowe i świece. Pokój 107. Do widzenia.
Michael spojrzał na mnie, a ja zwijałam się za śmiechu.
-Michael.. - zaczęłam, starając się pozbyć się napadu śmiechu.
-Tak?
-Dobrze by było, gdyby nikt Cię teraz nie rozpoznał..
-Dlaczego? I tak wiedzą, kto tu mieszka - odpowiedział.
-A jeśli kelner to Twój fan i się na Ciebie rzuci?
-Fakt.. - odpowiedział - Ale Ciebie też znają..
-Ty głuptasie - uśmiechnęłam się - Zamknij oczy.
Michael został sam na środku pokoju z zamkniętymi oczami. Podeszłam do swojej torebki i wyjęłam marker. Podeszłam z powrotem do Michaela i domalowałam mu wąsy.
-Ej! Co ty mi zrobiłaś?! - spytał ze śmiechem patrząc w lustro
-Zrobiłam z Ciebie nierozpoznawalnego! A czego się spodziewałeś? - spytałam.
-To teraz tobie trzeba coś zrobić - powiedział, marszcząc brwi - Daj mi szybko swoje kosmetyki.
Szybko pobiegłam do swojej torby, wyjęłam kosmetyczkę i zaniosłam Michaelowi. Zamknęłam oczy. Poczułam jak maluje mi usta, później rzęsy, powieki,brwi, policzki...
-Jeszcze nie.. - powiedział, gdy chciałam otworzyć oczy.
Teraz poczułam jak rozpuszcza mi włosy. Włożył w nie swoje włosy, poczochrał je, a następnie ułożył.
-Gotowe - rzekł.
Podeszłam do lustra. To, co ujrzałam było niesamowite. Michael potrafił zrobić perfekcyjnie piękny makijaż i uczesać idealnie włosy w zaledwie 3 minuty!
-Wow, Michael... - westchnęłam, a Michael uśmiechnął się.
Wyglądałam jak ktoś inny, nie ja.
Wyszłam na taras. Patrzyłam na stojącą w oddali wieżę Eiffel. Nuciłam sobie pod nosem jakąś wymyśloną melodię i lekko się kołysałam.
-Jessy, to jest to! - wrzasnął Michael.
-Co? - odpowiedziałam nie wiedząc o co chodzi. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Michael nerwowo czegoś szuka w swojej torbie.
-To - odpowiedział pokazując mi jakiś tekst. - To jest piosenka, którą napisałem. Brakowało mi tylko melodii..
-Aha.. - kiwnęłam głową, nie bardzo rozumiejąc.
-Ta melodia, ta którą nuciłaś.. Zaśpiewaj to jeszcze raz.
Przypomniałam sobie melodię i zamruczałam ją.
-To świetnie pasuje do tej piosenki! Where Did You Come From Lady - zaczął śpiewać - And Ooh Won't You Take Me There Right Away Won't You Baby Tendoroni You've Got To Be...
Rozległo się pukanie do drzwi. Michael pobiegł otworzyć, po drodze rzucając tekst na pobliską szafkę.
-Dzień dobry - przywitała się młoda kobieta - Czy to pan zamawiał sałatkę z kurczakiem?
-Tak - odpowiedział Michael zmienionym głosem.
-Proszę - podała Michaelowi tacę z jedzeniem - Na tacy jest rachunek. Ktoś później przyjdzie po pieniądze - powiedziała, po czym uśmiechnęła się i odeszła.
Michael postawił tacę na stole i gestem rąk zaprosił mnie. Gdy usiadłam, zapalił świece i siadł naprzeciwko mnie.
-Smacznego - powiedział.
-Smacznego - odpowiedziałam i zabrałam się do jedzenia sałatki.


Gdy zjedliśmy sałatkę, zabraliśmy się za lody. Były chyba wszystkie smaki. Bita śmietana i kolorowa posypka nadawała deserowi idealny smak. Teraz w oczach Michaela widziałam małe dziecko, zwykłe lody dawały mu tyle radości!
Po zjedzeniu ponownie wyszłam na taras. Uwielbiałam patrzeć na zachód słońca, a teraz wydawał mi się on wyjątkowo piękny. Różowo-czerwone chmury wisiały nad horyzontem. Michael podszedł do mnie od tyłu i pocałował w policzek. Obróciłam się tak, że teraz znalazłam się w jego objęciach. Spojrzałam z uśmiechem na jego twarz. Gładka i piękna jak zawsze. Spojrzałam mu prosto w oczy i pocałowałam namiętnie. Nie wiadomo kiedy, w objęciach wpadliśmy do pokoju. Przez cały czas czułam ciepłe wargi Michaela. Upadliśmy da łóżko przerywając pocałunek. Rozpięłam koszulę Michaela i ujrzałam jego nagi tors. Jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała. Następnie on zdjął moją bluzkę. Pocałował mnie namiętnie. Przekręciliśmy się i ja leżałam teraz na dole. Michael przejechał powoli opuszkami palców po moim dekolcie. Spojrzałam mu w oczy. Czaił się tam rozpalony ogień... Teraz rzucił się na mnie. Zaczął od pocałunkach w usta, skończył na szyi. Poczułam Michaela w swoim podbrzuszu. Cicho jęknęłam. Nasze przyspieszone oddechy idealnie się zgrywały. Kolejny raz poczułam Michaela. Teraz pożądałam go jak nigdy indziej. Teraz najbardziej mi się podobał. Znów złożył na moich ustach ciepły pocałunek. Rumieńce na twarzy Michaela podkreślały jego karnację. Wszedł po raz kolejny...
Po zakończonym stosunku, przykryliśmy się kołdrą. Położyłam się pod ramionem Michaela, gładząc jego nagi tors. Teraz czułam się spełniona...


Przepraszam, że tak bardzo zepsułam tą chwilę... Ale niestety nie jestem dobra w pisaniu takich scen. Ale mam nadzieję, że Wasza wyobraźnia Wam pomoże :) Starałam się używać odpowiednich słów, żeby ładnie opisać, ale chyba mi nie wyszło ;c
Pozdrawiam :)

środa, 24 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 32

Kilka godzin później obudziłam się jako żona Króla Popu. Słońce świeciło mocno przez nasze okno, a ptaki śpiewały radośnie.Obróciłam się na bok i spojrzałam na śpiącego Michaela. Wyglądał tak słodko... Jednak aby się nie zasłodzić, postanowiłam wstać i przygotować nam coś na śniadanie. Gdy tylko nacisnęłam klamkę, usłyszałam głosy moich rodziców rozmawiających w salonie.
-Michael? Jessy? W nocy?
-No mówię Ci!
-To mądra dziewczyna!
-Cześć - przywitałam się, udając, że nie słyszałam rozmowy.
-Cześć - odpowiedzieli zgodnie tata i mama.
Poszłam do kuchni. Na podłodze zobaczyłam pustą miseczkę i wsypałam do niej trochę karmy kociej. Moja Aisha [czyt. Ajsza] od razu przybiegła i otarła mi się o nogę. Zamruczała, a ja schyliłam się do niej i pogłaskałam ją. Wyjęłam mleko i płatki i wsypałam sobie do miski. Zaczęłam mieszać łyżką.
-Dzień dobry Księżniczko - przywitał się Michael, całując mnie w policzek.
-Dzień dobry Mike - odpowiedziałam.
-Jessy, skoro wzięliśmy ślub - Michael spojrzał na mnie radośnie - to wypadałoby, żebyśmy pojechali w podróż poślubną.
Spojrzałam na Michaela z łyżką płatków w powietrzu nie wiedząc co powiedzieć.
-Pomyślałem, że możemy pojechać do Paryża - powiedział - Jeszcze nigdy tam nie byłem, ale na pewno będzie romantycznie - uśmiechnął się.
-Dobry pomysł - odpowiedziałam odkładając łyżkę.
-Naprawdę? - spytał jakby z lekkim niedowierzaniem - Kiedy będziesz gotowa?
-Ale do wyjazdu?
-Tak.
-A ile dajesz mi czasu? - spytałam ciekawskim tonem.
-Możemy wylecieć rano.
-Okay.. - odpowiedziałam, rozmyślając kiedy Michael to zaplanował, że wylatujemy już rano. Pewnie jeszcze przed ślubem...
Michael uśmiechnął się radośnie, a w jego oczach zabłysła iskierka.
Po "śniadaniu", które zjadłam z Michaelem (bardziej to był obiad) ubraliśmy się i odesłaliśmy moją rodzinę do domu. Rodzice upierali się, że muszą wracać już do domu. Nie upieraliśmy się i nie stawialiśmy im się.
Rozmyślając o tym, co się wydarzyło poprzedniej nocy, poszłam się spakować. Wyjęłam z szafy torbę podróżną. Stanęłam przed szafą z ubraniami i patrzyłam na nią z nadzieją, że odpowiednie ubrania same wyjdą i się spakują. Nigdy nie lubiłam się pakować. Nie mogłam się na nic zdecydować. Jednak wybrałam kilka kreacji i zapakowałam je.
Biegłam z Michaelem zieloną polaną. Kwiaty rosły pod naszymi stopami, a zielone krzewy porastały dookoła nas. Weszliśmy do ciemnej jaskini. Przeszył mnie chłód. Zimno, jakie jeszcze nigdy nie czułam. Michael poszedł pierwszy. Ze skał zrodzili się ludzie-potwory. Porwali nas. Ich szpony wbijały mi się w ciało. Jeden złapał Michaela za szyję, wyciągnął nóż i podciął mu gardło. Krew spływała po jego ubraniach, a ja nie mogłam się nawet ruszyć...
-AAAA! - wrzasnęłam. Obudziłam się cała spocona. Nie mogłam złapać oddechu.
-Jessy, co się stało? - spytał troskliwie mój mąż.
-Michael...Miałam koszmar..
I opowiedziałam mu mój sen, a on przysunął się do mnie i przytulił. Teraz poczułam się bezpieczna i spokojnie mogłam spać dalej.





Przepraszam, że rozdział jest tak krótki ;c To najkrótszy rozdział tego opowiadania, wiem. Ale teraz naprawdę nie potrafię się pozbierać i gdybym pisała, to wyszłaby z tego masakralna masakra (tak, jest coś takiego xd).
Jak zapewne zauważyliście, dodałam zakładkę SPAM. Proszę, abyście tam powiadamiali mnie o swoich blogach :)
PS Pamiętamy o rocznicy i nie smutamy, bo Michael by tego na pewno nie chciał :)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 31

W końcu nadszedł ten dzień - dzień naszego ślubu. Wstaliśmy spokojnie trochę później niż zwykle z Michaelem, chwilę porozmawialiśmy i zjedliśmy śniadanie. Wiedząc, że mamy wiele czasu urządziliśmy małą bitwę na poduszki. Jakiś czas później wsiedliśmy do samochodu. Michael zostawił mnie u fryzjera, a sam pojechał gdzieś, bo "musiał coś jeszcze załatwić". Przeglądając kilka gazet wybrałam fryzurę, która najbardziej mi się spodobała. Mając długie włosy, miałam takie szczęście, że większość kreacji można było zrobić na moich włosach.
Po ponad godzinie siedzenia kobieta skończyła układać moje włosy. Zabrała się następnie za mój makijaż i paznokcie. Zrobiła mi delikatne kreski, a powieki pomalowała na jasny brąz. Moje rzęsy zostały wydłużone, tak, że pierwszy raz w życiu zaczęły mi się podobać. Usta pokrywała delikatna różowa szminka.


Kiedy wszystko było skończone, postanowiłam jechać z powrotem do naszej Nibylandii, aby tam założyć swoją suknię i pojechać z rodzicami na ślub. Mama czekała już na mnie, więc tylko do niej pomachałam i pobiegłam do samochodu.
-I jak? Denerwujesz się? - spytała, gdy weszłam do środka i siadłam na przednim siedzeniu.
-Co to za pytanie? - odpowiedziałam pytaniem - Oczywiście, że tak!
-Pamiętasz wszystko, co kiedy masz mówić? - spytała po chwili milczenia.
-Oh, mamo.. Oczywiście, że tak - westchnęłam - Włącz radio.
Sama nie wiem czemu, ale nie potrafiłam nawet 5 min wysiedzieć w samochodzie bez radia. Po chwili dopiero zdałam sobie sprawę z tego, co słychać z głośników.
" 'Cause this is thriller
Thriller night
And no one's gonna save you
From the beast about to strike
You know it's thriller
Thriller night
You're fighting for your life
Inside a killer
Thriller tonight, yeah"

-Mamo, to Michael! - wrzasnęłam.
-Jessy, uspokój się.. - westchnęła mama, patrząc na mnie.
-Przepraszam... - odpowiedziałam z rumieńcami na policzkach.
-Zachowujesz się, jak wtedy gdy go jeszcze nie poznałaś i byłaś tylko jego fanką...
-Fanką pozostała na całe życie! - odpowiedziałam oburzona.
-Fanką swojego męża? - spytała mama śmiejąc się.
-Ej!
Dojechałyśmy na miejsce. Mama poszła do siebie, a ja do garderoby po swoją suknię. W oczekiwaniu na mamę zaczęłam sobie to wszystko po kolei wyobrażać. Podjeżdżamy pod kościół, tata wprowadza mnie do środka..
-Jessy, jesteś tu? - spytała mama patrząc na mnie. Była ubrana w piękną, jasnofioletową sukienkę i czarne szpilki.
-Ja? Co? A tak... - wstałam i podeszłyśmy do sukni.
-Ładną wybrałaś - pochwaliła mama.
Pomogła mi ją założyć, a następnie delikatnie, tak aby nie zepsuć włosów, założyła mi welon.
-Sebastian, możemy jechać! - krzyknęła mama do taty, schodząc ze mną po schodach.
-Wow, Jessy..Wyglądasz..niesamowicie! - powiedział tata, gdy mnie ujrzał.
-Dziękuję - odpowiedziałam.
-Michael oszaleje na Twój widok - odezwał się mój brat.
Wyszliśmy z domu i powędrowaliśmy w stronę samochodu.
-Musimy się pospieszyć, mamy 20 minut - odezwał się tata.
-To co będziecie robić z Michaelem w nocy? - spytał mój brat podnosząc brwi.
Zdzieliłam go trochę mocniej po głowie.
-Jessy.. - mama spojrzała na mnie karcąco.
Może to było 20 minut, a może nie. Jednak czas zleciał mi tak szybko, że wcale tego nie poczułam.
Dojechaliśmy na miejsce. Tata podeszdł do mnie.
-Wchodzimy? - spytał.
-Wchodzimy - odpowiedziałam.
Gdy przekroczyliśmy próg świątyni rozbrzmiał marsz weselny, a uśmiech pojawił się na moich ustach. Kiedy zobaczyłam Michaela, bukiet, który trzymałam w ręce, o mało mi z niej nie wypadł. Maił na sobie coś w rodzaju munduru. Jego czarne loki opadały delikatnie na ramiona. Stanęłam obok mojego przyszłego męża i złapałam go za prawą dłoń, a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Za Michael stanął Freddie Mercury jako świadek i Janet- jako nasza świadkowa. Po chwili usłyszeliśmy ewangelię, a następnie kazanie.
-Czy ty, Michaelu Josephie Jacksonie bierzesz sobie tę oto kobietę za żonę? - spytał ksiądz.
-Tak - odpowiedział Michael patrząc mi prosto w oczy i uśmiechając się. Sięgnął po obrączkę i założył mi ją na palec.
-Czy ty, Jessico Fox bierzesz sobie tego mężczyznę za męża?
-Tak - odpowiedziałam, robiąc, to co przed chwilą Michael.
-Jeśli ktoś ma przeszkody, aby Ci dwoje zawarli małżeństwo niech teraz wstanie lub zamilknie na wieki!
Spojrzeliśmy na gości. Wszyscy siedzieli bez ruchu.
-Możecie się pocałować - powiedział radośnie ksiądz łącząc nas węzłem małżeńskim.
Spojrzeliśmy na siebie. Z oczu Michaela tryskała radość. Michael dotknął delikatnie mojej twarzy. Zbliżył swoje wargi do moich i pocałował mnie. Powoli zatapiałam się w nim. Jednak po chwili oderwaliśmy się od siebie.

 Jako pierwsi wyszliśmy z kościoła, a za nami goście. Wsiedliśmy do białej limuzyny ozdobionej różowymi, białymi i błękitnymi balonami i pojechaliśmy na przyjęcie.
Po zjedzeniu posiłków orkiestra zapowiedziała "pierwszy taniec". Weszliśmy do koła utworzonego ze wszystkich zaproszonych gości. Położyłam ręce na szyi Michaela.
-Kocham Cię - szepnęłam do Michaela lekko połyskając się.
-Ja Ciebie też Księżniczko - powiedział z lekkim uśmiechem.
Wszyscy, łącznie ze mną i Michaelem dobrze się bawili. Świetna muzyka grała w głośnikach. Około północy dwie kelnerki "przywiozły" tort. Kremowy, z bezowymi różyczkami, z podobizną moją i Michaela na szczycie. Na każdym z 4 pięter świeciły się białe, ozdobione w koronkę świeczki.  Podeszliśmy do tortu. Podniosłam nóż. Michael położył swoją dłoń na mojej i zaczęliśmy kroić. Każdy kawałek kładliśmy na waflach, a Hubert rozdawał gościom.
Po zjedzeniu ciasta, tradycyjnie razem ze wszystkimi pannami stanęłam w kółku. Ja w środku. Zagrała muzyka, a ja w odpowiednim momencie rzuciłam welon. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto go złapał. To Rebbie! Podeszłam do niej i wpięłam jej go we włosy.
Ponownie zagrała muzyka i wszyscy wychodząc z powrotem na parkiet, dobrali się w pary. Tym razem zatańczyłam z tatą.
-Jessy.. - zaczął.
-Tak?
-Jestem z Ciebie dumny - podniósł lekko kąciki swoich ust, a ja odwzajemniłam uśmiech - Kiedy pierwszy raz przyprowadziła do domu Michaela, miałem ochotę go wygonić. Wiesz, że ja i mama nie przepadaliśmy za nim. Ale to się zmieniło. Teraz wiemy, że jest Ci dobrze z Michaelem i, że on dba o Ciebie.
-Tato, przecież zawsze Wam powtarzałam, że Michael...
-Jessy, wiem, ale nie mogliśmy mu ufać. Nawet go nie znaliśmy, więc, jak...?
-A teraz coś szybszego! - krzyknął Freddie ze sceny i nagle naszych uszu doszła bardzo energiczna piosenka.
Powróciłam z powrotem do Michaela i odtańczyliśmy ten utwór razem.
Kilka godzin później, około 5 nad ranem zostaliśmy tylko ja, Michael, moi rodzice i Hubert. Razem zatańczyliśmy ostatnią piosenkę i postanowiliśmy jechać do Nibylandii. Wsiedliśmy wszyscy razem do limuzyny i pojechaliśmy do domu.
Wysiadłam z samochodu i już chciałam iść w stronę drzwi, aż Michael zawołał:
-Jess, stój!
Energicznie odwróciłam się w jego stronę. Poczułam jak tracę grunt pod nogami. To Michael podniósł mnie.
-Oh, Michael.. - szepnęłam mu do ucha, a on cmoknął mnie w policzek.
Postawił mnie na ziemii dopiero głęboko w środku domu.
-Jessy, my z tatą idziemy już spać - powiedziała mama, gdy wchodziłam po schodach.
-A ty Hubert? - spytałam brata.
-Ja też - odpowiedział sennym głosem.
Michael dołączył do mnie po chwili i razem powędrowaliśmy do garderoby. Z pomocą Michaela zdjęłam suknię i powiesiłam ją do szafy. Założyła jakąś koszule i luźne spodnie i powędrowałam w stronę łazienki.
-Michael, ja idę się wykąpać - powiedziałam wychodząc.
-A mogę się dołączyć? - spytał tym swoim dziecinnym tonem.
-Jasne..
Wyszłam, a Michael został sam. Nacisnęłam klamkę łazienki i weszłam do środka. Odkręciłam wodę i nalałam płyn wytwarzający pianę. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Sama nie wiem kiedy Michael dołączył do mnie. Zabójczym wzrokiem spojrzał na mnie.
-Co? - spytałam.
-Nic - odpowiedział uśmiechając się złowieszczo - Zamknij oczy.
Wykonałam polecenie. Po chwili na swojej twarzy poczułam małe bąbelki.
-Michael - wrzasnęłam - Co ty wyprawiasz?
-Ja? Nic.. - odpowiedział niewinnym głosem.
Nabrałam całe ręce piany i rzuciłam nią w Michaela.
-Wojna? - spytał.
Moją odpowiedzią była ochlapanie go wodą.
-O ty.. - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami i pocałował mnie.
Kolejny raz w tym dniu poczułam w sobie ciepło, jakie mi dawał.
Po chyba godzinie postanowiliśmy to zakończyć. Wyszłam na podłogę i owinęłam się ręcznikiem. Michael zrobił to samo. Usłyszałam za sobą głuchy dźwięk. Odwróciłam się. Michael wylądował na podłodze. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Postanowiłam jednak nie być taka zła i podałam mu rękę, aby pomóc mu wstać. Na podłodze było tak mokro, że i ja się pośliznęłam i leżałam obok Michaela. Teraz razem się śmieliśmy z siebie nawzajem.
-Dobra, Michael, trzeba się ubrać.. - powiedziałam wstając.
Tym razem udało mi się to zrobić bez wywrotki. Założyłam na siebie różową piżamę z misiami, a na to szlafrok. Gdy byliśmy przed sypialnią, zatrzymaliśmy się.
-Zamknij oczy - powiedział Mike.
Zamknęłam oczy i poczułam jak Michael łapie mnie za rękę. Usłyszałam jak otwiera drzwi.
-Otwórz oczy - powiedział i puścił mnie.
Staliśmy przed łóżkiem. Na łóżku był wielki napis zrobiony cały z płatków róż. "I love you" w wielkim sercu. Michael podszedł do mnie i lekko pocałował. Poczułam jego język. Uniósł rękę na swojej głowie, targającą mi włosy. Upadliśmy na łóżku nadal się całując. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Cali czerwoni szybko oderwaliśmy się od siebie. Michael wstał i otworzył drzwi.
-Gdzie jest woda? Bo nie mogłem znaleźć... - powiedział Hubert, jakby przez sen.
-W kuchni na stole - odpowiedział życzliwie Mike.
Wrócił do mnie i położyliśmy się spać. Zasnęłam jako żona Michaela Jacksona.


Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Jak zapewne zauważyliście, dodaję zdjęcia. Będę tak teraz robić, nie obiecuję, ze zdjęcia bądź gify będą się zawsze pojawiać, ale postaram się :)
PS Pamiętacie, co jest w czwartek? ;c

niedziela, 21 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 30

Nasz ślub i wesele było planowane już w kwietniu. Ustaliliśmy, że odbędzie się w lipcu, dokładniej 15. Jednak najpierw musiałam skończyć 18 lat. Zajęliśmy salę weselną, zamówiliśmy najlepszą "orkiestrę" składającą się z najlepszych muzyków w USA, zamówiliśmy również mszę w pobliskim kościele. Jednak żadne media nie dowiedziały się o planowanym ślubie. Ze wszystkimi ustalaliśmy, że żadne media i gazety się nie dowiedzą. Chcieliśmy taką uroczystość przeżyć w spokoju, jak zwykli ludzie.
Na drugi dzień po moich urodzinach przyjechała do nas stylistka Michaela. Potrafiła bardzo ładnie szyć, więc poprosiliśmy ją, aby wykonała nasze kreacje. Po południu przyszła do Nibylandii, aby pobrać od nas miary - od Michaela na garnitur, a ode mnie na suknię ślubną. Następnie Michael wybrał, jaki garnitur zamawia. Później ja podeszłam i postanowiłam wybrać sukienkę. To był prawdziwy dylemat... Nie mogłam znaleźć nic, co by mi przypadło do gustu. Wiele z propozycji bardzo mi się podobało, jednak na tak wyjątkową okazję, chciałam na sobie mieć coś niesamowitego. Decyzję musiałam podjąć sama; pan młody nie mógł zobaczyć sukni swojej przyszłej żony przed ślubem. Zwykle nie wierzyłam w przesądy, jednak ten jakoś inaczej do mnie przemawiał.
Po długim namyśle postanowiłam wybrać jedną z kilkudziesięciu kreacji. Sukienka była prosta, lekko poszerzana u dołu z koralikowym pasem w talii. Była bez ramiączek.Do tego biały koronkowy naszyjnik i delikatny, tiulowy welon.


Jeszcze tylko musiałam zająć sobie miejsce u fryzjera i kosmetyczki... Jeszcze nigdy tak na poważnie nie wzięłam sobie żadnej sprawy. Jednak bardzo się denerwowałam, to uśmiech nie schodził mi z twarzy. Miałam wyjątkowo dużo pozytywnej energii do wszystkiego. Ale dręczyła mnie jedna myśl... Filip i Kate... Musiałam niezwłocznie porozmawiać o tym z Michaelem, ale nie wiedziałam jak się do tego zabrać.
Z mętlikiem w głowie poszłam na spacer po posiadłości. Zapach świeżo skoszonej trawy delikatnie musnął mój nos. Zagubiona w myślach szłam przed siebie, sama nie wiedząc gdzie. Mętlik w mojej głowie nie pozwalał mi racjonalnie myśleć.
-Michael... podeszłam do mojego chłopaka po dwugodzinnym spacerze.
-Tak? Coś sie stało? - spytał.
-Nie.. - skłamałam - Czemu pytasz?
-Bo masz taki przerażony głos...
-Nie, ja tylko... Chciała Cię zapytać..
-Tak?
-Michael..Miałeś kiedyś dziewczynę?
-Tak..Czemu pytasz? - Mike lekko zaczerwienił się.
-A nie, tak tylko chcę wiedzieć..
-To Tatiana Thumbtzen.. Nawet ją lubiłem... - chociaż wiem, że Mike jest teraz ze mną, a nie z Tatianą, to poczuła ogromną zazdrość - Ale nie mogliśmy być razem..
-Dlaczego? - wypaliłam.
-Odmienność charakterów - Michael uśmiechnął się do mnie - Ale to przeszłość. A ty, kochałaś kogoś? - spytał po chwili.
-Ja..Tak...
-Mogę wiedzieć kto to? - spytał Michael uśmiechając się do mnie.
-Nazywa się Filip...
-Jessy, co jest? - spytał, widząc, że opuściłam głowę.
-Chciałam Ci powiedzieć, ale...
-Tak?
-Kiedyś go kochałam, byłam z nim, ale rozstaliśmy się. Pokłóciliśmy się. Nie odzywaliśmy się do siebie. Aż nagle w dzień moich urodzin dzwoni do mnie Kate i mówi, że są razem..
-Jessy... - Michael dotknął mojej ręki.
"No nie, zaraz karze mi się spakować i mnie wyrzuci.." - pomyślałam.
-Michael, to nie tak jak myślisz... - powiedziałam drżącym głosem - Ja go nie kocham...
-Jessy, wiem..
-To tylko boli mnie dawna rana, bo z tym wspomnieniem wróciły wszystkie inne ze szkoły, o których chcę zapomnieć.. - łza spłynęła mi po policzku.
-Jessy, nie płacz... To nie Twoja wina, że wspomnienia tak bardzo bolą, a powrót do nich podwaja ból.. Opowiadałaś mi jakie miałaś dzieciństwo i jak byłaś traktowana. Wiem, co czujesz, bo ja też nie miałem łatwo. Ale teraz nie płacz już.. - podał mi paczkę chusteczek - Ja też czasem myślę o moich byłych dziewczynach, bo to przeszłość. Każdy człowiek myśli o przeszłości - uśmiechnął się do mnie.
-Michael, kocham cię.. - wyszeptałam.
-Ja Ciebie też - odrzekł.
Przytulił mnie, a ja poczułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd.





Moim zdaniem rozdział napisany tragicznie. Chciałam Wam wyjaśnić o co chodzi z Filipem i mam nadzieję, że rozumiecie. Jessy obwinia się za wspomnienia, bo taki jest jej charakter. To, przez co przeszła, tak ją ukształtowało i taki ma tok myślenia. Przez całe życie była obwiniana, a to odbiło się na tym, że sama zaczęła się o wszystko obwiniać..
Eh, sama siebie nie rozumiem :/
Pozdrawiam i dobranoc :)

niedziela, 14 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 29

Ciepłe promienie słońca wpadały do naszej sypialni. Otworzyłam zaspane oczy i przekręciłam się na plecy.
-Dzień dobry kochanie - szepnął do mnie Mike, siedząc na skraju łóżka.
-Cześć - odpowiedziałam.
-Wiesz, co dzisiaj jest? - spytał, uśmiechając się.
-Yyy...wtorek?
-Wtorek?
-Drugi czerwca? - spytałam, a Michael podejrzliwie na mnie spojrzał.
-Tylko drugi czerwca?
-Oh, Michael. O co ci chodzi? - spytałam znudzona.
-Jessy, ty głuptasie.. Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję - teraz podniosłam się i siadłam obok mojego narzeczonego.
-Ale to nie wszystko. Zaczekaj... -  wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi.
W oczekiwaniu na Michaela zaczęłam sobie nucić pod nosem jedną z jego piosenek.
"Everyday I sit and ask myself
How did love slip away
Something whispers in my ear and says
That you are not alone
I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
But you are not alone
I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
But you are not alone
'Lone, 'lone
Why, 'lone"

-Proszę, to dla Ciebie - Mike wszedł do pokoju i wręczył mi małego, czarnego kotka.
-Ojej, Mike, dziękuję - pogłaskałam kotka i przytuliłam Michaela. 
-Chodźmy na śniadanie.. Coś zrobiłem.. - Mike spojrzał na mnie zachęcająco.
Założyłam szlafrok i kapcie i zeszliśmy na dół. Poczułam jakiś przyjemny dla mojego nosa zapach, jednak nie potrafiłam go rozpoznać.
-Usiądź - usłyszałam głos Michaela i wykonałam polecenie.
-Proszę - Michael postawił przede mną talerz. Leżały na nim pięknie naleśniki z dżemem i serkiem waniliowym. Następnie Michael podał gofry z bitą śmietaną i bananami, ananasem i truskawkami. A na deser, Mike przygotował babeczki z niebieską bitą śmietaną i tęczowymi żelkami. Nie wiedziałam, że mój ukochany jest tak dobry w kuchni.
-Jessy, ubieraj się. Na 13.00 mamy być gotowi - powiedział Michael po długim śniadaniu,
-Gotowi? Gotowi na co? - spytałam ciekawskim tonem.
-Gotowi na Twoje przyjęcie urodzinowe - Michael uśmiechnął się do mnie.
-Przyjęcie urodzinowe? Ale...
-Jessico Fox, kończy pani dzisiaj 18 lat.. - powiedział Mike oficjalnym tonem.
-Panie Jackson, chciałabym panu oświadczyć, że jestem tego świadoma - powiedziałam takim tonem, że po chwili zwijaliśmy się na podłodze ze śmiechu.
Poszłam do garderoby, aby znaleźć sobie jakieś stosowne ubranie na imprezę. Siedziałam na pufie z myślą, że odpowiednie ubranie samo do mnie przyjdzie. Ogarnęło mnie okropne niezdecydowanie. Wiedziałam, że Mike zna się na modzie, więc kiedy wszedł do pomieszczenia postanowiłam poprosić go o pomoc.
-Uważam, że powinnaś założyć to - wskazał na piękną, miętową sukienkę.
-Myślisz?
-A do tego te czarne kolczyki..
Zabrałam ubranie z wieszaka i przebrałam się.
*******************
Pół godziny przed przyjęciem wsiedliśmy do czarnej limuzyny. Nasz szofer jechał spokojnie. Był to mężczyzna w wieku ok. 55 lat, jednak bardzo go lubiłam.
Po ok. 15 minutach byliśmy na miejscu. Dojechaliśmy do drogiej restauracji. Czekali tam już na nas wszyscy goście. Nagle zadzwonił mój telefon. Był to jakiś nieznany numer, jednak postanowiłam odebrać.
-Halo? - odezwałam się jako pierwsza.
-Cześć, Jessy. To ja Kate.. Pamiętasz mnie jeszcze? - odezwał się dziewczęcy głos.
-Tak, pamiętam.
-Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, dzieci z Twoim chłopakiem....
-Kate!
-No dobra... - nie wiem dlaczego, ale nie byłam już wcale zła na Kate. Nawet chciałam od nowa zacząć przyjaźń.
-Co tam u ciebie? - spytałam.
-A nic ciekawego. Pamiętasz Filipa?
-Tego z 2a? Co chodził z Martą? - spytałam. Bolesne wspomnienia z przeszłości wracały...
-Tak...
-To co?
-Jesteśmy razem! - radosny głos mojej dawnej przyjaciółki dźwięczał mi w uszach, a okropny ból przeszedł moje serce.
-Wow, gratuluję... - skłamałam.
-Dziękuję.. A co u ciebie i Michaela?
-A dobrze... Wiesz co, Kate, ja muszę kończyć. Zadzwonię później, okay?
-Okay, pa.
Rozłączyłam się.
"Czyżby to powracało? Nie, to niemożliwe. To dawno minęło..."
Jakby nigdy nic podeszłam do Michaela i razem weszliśmy na salę. Powitali nas rodzice Michaela i moi, Rebbie, Janet, La Toya, Hubert, Jermaine, Tito i Randy. Podeszliśmy z Michaelem do stołu i zajęliśmy miejsca. Po chwili ze sceny usłyszeliśmy jakiś znajomy głos.
-Freddie! - Michael krzyknął.
-Freddie? Freddie! - tak, to on. Freddie Mercury.
Legendarny wokalista zespołu Queen śpiewał na moich urodzinach... Był jednym z moich ulubionych wykonawców.
-A teraz specjalnie dla Jessy; zaśpiewa George Michael!
 "You put the boom boom into my heart,
You send my soul sky high when your lovin' starts.
Jitterbug into my brain,
Goes bang bang bang till my feet do the same.
But something's bugging me
Something ain't right
My best friend told me
Where you were last night.
Left me sleeping
In my bed.
I was dreaming
But I should've been with you instead.
Wake me up before you go go,
Don't leave me hanging on like a yo-yo.
Wake me up before you go go,
I don't want to miss it when you hit that high
Wake me up before you go go,
'Cause I'm not planning on going solo.
Wake me up before you go go,
Take me dancing tonight.
I want to hit that high..."

To jedna z moich ulubionych piosenek.
Podeszła do nas kelnerka i podała ciasta, ciastka i inne słodycze, jednym słowem desery
Siedzieliśmy już ok. 2 godziny. Michael wstał, podszedł do orkiestry i chwilę później już był przy mikrofonie.
-To dla Jessy. Księżniczko, kocham Cię... As I lay me down - zaczął śpiewać - Heaven hear me now.
I'm lost without a cause
after giving it my all.
Winter storms have come
and darkened my sun.
After all that I've been through
Who on earth can I turn to?
I look to you.
I look to you.
After all my strength is gone,
in you I can be strong
I look to you.
I look to you.
And when melodies are gone,
in you I hear a song.
I look to you..."

Kiedy skończył cały utwór, wszyscy goście głośno bili brawa. Podszedł do mnie i objął w pasie. Spojrzał mi głęboko w oczy, a już po chwili czułam jego wargi. Lekko musnął moje wargi, po czym zatopił się we mnie. Po pocałunku cali czerwoni spojrzeliśmy na siebie. Wszyscy klaskali wpatrzeni w nas.
Niedługo po tym jasnowłosa kelnerka na wózku wprowadziła tort. Kremowy, trzypiętrowy ze świeczkami na szczycie.
-Sto lat, sto lat... - wszyscy śpiewali chórem tak dobrze znaną mi piosenkę.
Gdy skończyli chciałam zdmuchnąć świeczki Michael szepnął do mnie:
-Pomyśl życzenie..
Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam 18 świeczek. Zabrałam się za krojenie tortu, Michael zaś rozdawał go.
-Jess, proszę... - brat wręczył mi małą paczuszkę. Nie zdążyła jej nawet otworzyć, bo od razu podeszli moi rodzice.
-Jessy, zawsze obiecaliśmy Ci, że dostaniesz to na 18-nastkę, więc... - mama podała mi większa paczkę.
-Dziękuję Wam - odpowiedziałam i przytuliłam całą trójkę.
Podobnie było z resztą gości.
************
Około 1 nad ranem wszyscy rozjechali się do domów, tylko moi rodzice z Hubertem pojechali do nas. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
W Nibylandii wszyscy szybko się wykapali i poszli spać. Razem z Michaelem pokazaliśmy wszystkim, gdzie kto ma spać i poszliśmy do naszej sypialni.
-Dobranoc księżniczko - szepnął do mnie Michael, gdy przykryłam się kołdrą.
-Dobranoc...



To jest piosenka, którą śpiewał Michael ->    https://www.youtube.com/watch?v=5Pze_mdbOK8
Pewnie zastanawia Was, co oznaczały słowa "Czyżby to powracało? Nie, to niemożliwe. To dawno minęło...", i o co chodzi z Filipem? Jesli tak, niedługo się to wyjaśni :)
A teraz życzę Wam dobranoc :)
PS Wiecie co jest 13 czerwca? Dokładnie 10 lat temu Michael został uniewinniony ze wszystkich zarzutów! :)