Około 9.00 pożegnani przez fanów wylecieliśmy do Francji. Lecieliśmy ok. 2 godziny. Cały czas graliśmy w karty, Monopoly, słuchaliśmy muzyki lub jedliśmy żelki.
Gdy wylądowaliśmy, paryscy fani tłumnie nas powitali. Michael oczywiście podpisał kilka swoich zdjęć. Błysk fleszy oślepiał nam oczy.
Wsiedliśmy do białej limuzyny i pojechaliśmy pozwiedzać Paryż.
Około 17.00 zmęczeni pojechaliśmy do hotelu. Zajęliśmy pokoje na całym piętrze, aby nikt nam niepotrzebnie nie przeszkadzał. Szliśmy po korytarzu oglądając pokoje, aby wybrać któryś z nich. Otworzyliśmy drzwi do jednego. Gdy go zobaczyłam, szczęka mi opadła. Jasnożółte ściany, łóżko małżeńskie, wszystko złoto zdobione... Spojrzeliśmy z Michaelem na siebie, po czym wbiegliśmy do apartamentu.
-Jessy, jesteś głodna? - spytał po dłuższym czasie leżenia na łóżku Michael.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że istnieje coś takiego jak jedzenie.
-Tak.. - odpowiedziałam niepewnie, nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie.
Michael spojrzał na mnie złowieszczo.
-Michael, co ty chcesz zrobić? - spytałam przerażona, znając jego pomysły.
Michael nie odpowiedział, tylko z tajemniczym uśmiechem patrzył na szafkę obok drzwi. Ja także na nią spojrzałam. Dopiero teraz zobaczyłam, że stoi na niej telefon stacjonarny, a na ścianie jest przyklejona karteczka z numerem telefonu do recepcji i restauracji. Takim samym wzrokiem spojrzałam na Michaela. Już wiedziałam o czym on myśli... W jednej chwili zerwaliśmy się biegiem do szafki. Michael jednak mnie wyprzedził. Wystukał numer i zadzwonił.
-Dzień dobry - przywitał się, trzymając się za gardło tak, aby jego głos był zmieniony - Chciałbym zamówić kolację.
Wybuchnęłam cichym chichotem, a Michael też się śmiejąc, pchnął mnie delikatnie w bok.
-Poproszę hmm...Proszę chwilę poczekać - przytkał słuchawkę ręką - Jess, co zamawiamy? - spytał mnie szeptem.
-A co mają? - też mówiłam szeptem.
-Nie wiem.. - odpowiedział Michael, podnosząc ramiona.
-Wymyśl coś - szepnęłam.
-Poproszę dwie sałatki z kurczakiem, co chcesz do picia? - spytał cicho.
-Sok pomarańczowy - odpowiedziałam.
-Dwa soki pomarańczowe - mówił dalej do telefonu - dwa desery lodowe i świece. Pokój 107. Do widzenia.
Michael spojrzał na mnie, a ja zwijałam się za śmiechu.
-Michael.. - zaczęłam, starając się pozbyć się napadu śmiechu.
-Tak?
-Dobrze by było, gdyby nikt Cię teraz nie rozpoznał..
-Dlaczego? I tak wiedzą, kto tu mieszka - odpowiedział.
-A jeśli kelner to Twój fan i się na Ciebie rzuci?
-Fakt.. - odpowiedział - Ale Ciebie też znają..
-Ty głuptasie - uśmiechnęłam się - Zamknij oczy.
Michael został sam na środku pokoju z zamkniętymi oczami. Podeszłam do swojej torebki i wyjęłam marker. Podeszłam z powrotem do Michaela i domalowałam mu wąsy.
-Ej! Co ty mi zrobiłaś?! - spytał ze śmiechem patrząc w lustro
-Zrobiłam z Ciebie nierozpoznawalnego! A czego się spodziewałeś? - spytałam.
-To teraz tobie trzeba coś zrobić - powiedział, marszcząc brwi - Daj mi szybko swoje kosmetyki.
Szybko pobiegłam do swojej torby, wyjęłam kosmetyczkę i zaniosłam Michaelowi. Zamknęłam oczy. Poczułam jak maluje mi usta, później rzęsy, powieki,brwi, policzki...
-Jeszcze nie.. - powiedział, gdy chciałam otworzyć oczy.
Teraz poczułam jak rozpuszcza mi włosy. Włożył w nie swoje włosy, poczochrał je, a następnie ułożył.
-Gotowe - rzekł.
Podeszłam do lustra. To, co ujrzałam było niesamowite. Michael potrafił zrobić perfekcyjnie piękny makijaż i uczesać idealnie włosy w zaledwie 3 minuty!
-Wow, Michael... - westchnęłam, a Michael uśmiechnął się.
Wyglądałam jak ktoś inny, nie ja.
Wyszłam na taras. Patrzyłam na stojącą w oddali wieżę Eiffel. Nuciłam sobie pod nosem jakąś wymyśloną melodię i lekko się kołysałam.
-Jessy, to jest to! - wrzasnął Michael.
-Co? - odpowiedziałam nie wiedząc o co chodzi. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Michael nerwowo czegoś szuka w swojej torbie.
-To - odpowiedział pokazując mi jakiś tekst. - To jest piosenka, którą napisałem. Brakowało mi tylko melodii..
-Aha.. - kiwnęłam głową, nie bardzo rozumiejąc.
-Ta melodia, ta którą nuciłaś.. Zaśpiewaj to jeszcze raz.
Przypomniałam sobie melodię i zamruczałam ją.
-To świetnie pasuje do tej piosenki! Where Did You Come From Lady - zaczął śpiewać - And Ooh Won't You Take Me There Right Away Won't You Baby Tendoroni You've Got To Be...
Rozległo się pukanie do drzwi. Michael pobiegł otworzyć, po drodze rzucając tekst na pobliską szafkę.
-Dzień dobry - przywitała się młoda kobieta - Czy to pan zamawiał sałatkę z kurczakiem?
-Tak - odpowiedział Michael zmienionym głosem.
-Proszę - podała Michaelowi tacę z jedzeniem - Na tacy jest rachunek. Ktoś później przyjdzie po pieniądze - powiedziała, po czym uśmiechnęła się i odeszła.
Michael postawił tacę na stole i gestem rąk zaprosił mnie. Gdy usiadłam, zapalił świece i siadł naprzeciwko mnie.
-Smacznego - powiedział.
-Smacznego - odpowiedziałam i zabrałam się do jedzenia sałatki.
Gdy zjedliśmy sałatkę, zabraliśmy się za lody. Były chyba wszystkie smaki. Bita śmietana i kolorowa posypka nadawała deserowi idealny smak. Teraz w oczach Michaela widziałam małe dziecko, zwykłe lody dawały mu tyle radości!
Po zjedzeniu ponownie wyszłam na taras. Uwielbiałam patrzeć na zachód słońca, a teraz wydawał mi się on wyjątkowo piękny. Różowo-czerwone chmury wisiały nad horyzontem. Michael podszedł do mnie od tyłu i pocałował w policzek. Obróciłam się tak, że teraz znalazłam się w jego objęciach. Spojrzałam z uśmiechem na jego twarz. Gładka i piękna jak zawsze. Spojrzałam mu prosto w oczy i pocałowałam namiętnie. Nie wiadomo kiedy, w objęciach wpadliśmy do pokoju. Przez cały czas czułam ciepłe wargi Michaela. Upadliśmy da łóżko przerywając pocałunek. Rozpięłam koszulę Michaela i ujrzałam jego nagi tors. Jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała. Następnie on zdjął moją bluzkę. Pocałował mnie namiętnie. Przekręciliśmy się i ja leżałam teraz na dole. Michael przejechał powoli opuszkami palców po moim dekolcie. Spojrzałam mu w oczy. Czaił się tam rozpalony ogień... Teraz rzucił się na mnie. Zaczął od pocałunkach w usta, skończył na szyi. Poczułam Michaela w swoim podbrzuszu. Cicho jęknęłam. Nasze przyspieszone oddechy idealnie się zgrywały. Kolejny raz poczułam Michaela. Teraz pożądałam go jak nigdy indziej. Teraz najbardziej mi się podobał. Znów złożył na moich ustach ciepły pocałunek. Rumieńce na twarzy Michaela podkreślały jego karnację. Wszedł po raz kolejny...
Po zakończonym stosunku, przykryliśmy się kołdrą. Położyłam się pod ramionem Michaela, gładząc jego nagi tors. Teraz czułam się spełniona...
Przepraszam, że tak bardzo zepsułam tą chwilę... Ale niestety nie jestem dobra w pisaniu takich scen. Ale mam nadzieję, że Wasza wyobraźnia Wam pomoże :) Starałam się używać odpowiednich słów, żeby ładnie opisać, ale chyba mi nie wyszło ;c
Pozdrawiam :)
Super wyszła ci ta notka! :-)
OdpowiedzUsuńI wcale jej nie zepsułaś.Uwielbiam twój blog. I więcej nie chce słyszeć a raczej czytać :-D , że coś poszło nie tak.
Życzę weny i pozdrawiam.
Basia.
dziękuję, ale i tak, wiem, że mogło mi pójść lepiej. Wiem, że stać mnie na wiecej :)
UsuńHej :) notka cudna! Świetnie opisałaś stosunek! :) Kolacja *.*
OdpowiedzUsuńŚwietnie prowadzisz bloga! :)
Czekam na nn xD