środa, 24 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 32

Kilka godzin później obudziłam się jako żona Króla Popu. Słońce świeciło mocno przez nasze okno, a ptaki śpiewały radośnie.Obróciłam się na bok i spojrzałam na śpiącego Michaela. Wyglądał tak słodko... Jednak aby się nie zasłodzić, postanowiłam wstać i przygotować nam coś na śniadanie. Gdy tylko nacisnęłam klamkę, usłyszałam głosy moich rodziców rozmawiających w salonie.
-Michael? Jessy? W nocy?
-No mówię Ci!
-To mądra dziewczyna!
-Cześć - przywitałam się, udając, że nie słyszałam rozmowy.
-Cześć - odpowiedzieli zgodnie tata i mama.
Poszłam do kuchni. Na podłodze zobaczyłam pustą miseczkę i wsypałam do niej trochę karmy kociej. Moja Aisha [czyt. Ajsza] od razu przybiegła i otarła mi się o nogę. Zamruczała, a ja schyliłam się do niej i pogłaskałam ją. Wyjęłam mleko i płatki i wsypałam sobie do miski. Zaczęłam mieszać łyżką.
-Dzień dobry Księżniczko - przywitał się Michael, całując mnie w policzek.
-Dzień dobry Mike - odpowiedziałam.
-Jessy, skoro wzięliśmy ślub - Michael spojrzał na mnie radośnie - to wypadałoby, żebyśmy pojechali w podróż poślubną.
Spojrzałam na Michaela z łyżką płatków w powietrzu nie wiedząc co powiedzieć.
-Pomyślałem, że możemy pojechać do Paryża - powiedział - Jeszcze nigdy tam nie byłem, ale na pewno będzie romantycznie - uśmiechnął się.
-Dobry pomysł - odpowiedziałam odkładając łyżkę.
-Naprawdę? - spytał jakby z lekkim niedowierzaniem - Kiedy będziesz gotowa?
-Ale do wyjazdu?
-Tak.
-A ile dajesz mi czasu? - spytałam ciekawskim tonem.
-Możemy wylecieć rano.
-Okay.. - odpowiedziałam, rozmyślając kiedy Michael to zaplanował, że wylatujemy już rano. Pewnie jeszcze przed ślubem...
Michael uśmiechnął się radośnie, a w jego oczach zabłysła iskierka.
Po "śniadaniu", które zjadłam z Michaelem (bardziej to był obiad) ubraliśmy się i odesłaliśmy moją rodzinę do domu. Rodzice upierali się, że muszą wracać już do domu. Nie upieraliśmy się i nie stawialiśmy im się.
Rozmyślając o tym, co się wydarzyło poprzedniej nocy, poszłam się spakować. Wyjęłam z szafy torbę podróżną. Stanęłam przed szafą z ubraniami i patrzyłam na nią z nadzieją, że odpowiednie ubrania same wyjdą i się spakują. Nigdy nie lubiłam się pakować. Nie mogłam się na nic zdecydować. Jednak wybrałam kilka kreacji i zapakowałam je.
Biegłam z Michaelem zieloną polaną. Kwiaty rosły pod naszymi stopami, a zielone krzewy porastały dookoła nas. Weszliśmy do ciemnej jaskini. Przeszył mnie chłód. Zimno, jakie jeszcze nigdy nie czułam. Michael poszedł pierwszy. Ze skał zrodzili się ludzie-potwory. Porwali nas. Ich szpony wbijały mi się w ciało. Jeden złapał Michaela za szyję, wyciągnął nóż i podciął mu gardło. Krew spływała po jego ubraniach, a ja nie mogłam się nawet ruszyć...
-AAAA! - wrzasnęłam. Obudziłam się cała spocona. Nie mogłam złapać oddechu.
-Jessy, co się stało? - spytał troskliwie mój mąż.
-Michael...Miałam koszmar..
I opowiedziałam mu mój sen, a on przysunął się do mnie i przytulił. Teraz poczułam się bezpieczna i spokojnie mogłam spać dalej.





Przepraszam, że rozdział jest tak krótki ;c To najkrótszy rozdział tego opowiadania, wiem. Ale teraz naprawdę nie potrafię się pozbierać i gdybym pisała, to wyszłaby z tego masakralna masakra (tak, jest coś takiego xd).
Jak zapewne zauważyliście, dodałam zakładkę SPAM. Proszę, abyście tam powiadamiali mnie o swoich blogach :)
PS Pamiętamy o rocznicy i nie smutamy, bo Michael by tego na pewno nie chciał :)

2 komentarze:

  1. Rozdział mi się podoba.
    Owszem, krótki, ale wspaniały :D
    Aż mnie ciarki przeszły.
    Piszesz naprawdę fantastycznie.
    Pozdrawiam.
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny! Szkoda, że taki krótki...
    Piszesz świetnie! Ale gaduła... Nie mógł tego dla siebie zatrzymać?
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń