środa, 1 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 11

Rodzice Michaela mieszkali dosyć daleko od Nibylandii, jednak droga wcale nam się nie dłużyła.Cały czas rozmawialiśmy i śmieliśmy się, więc nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Gdy wysiadłam z samochodu ujrzałam wielką bramę z napisem Neverland. Michael złapał mnie za rękę i poprowadził w głąb swojej posiadłości. Zanim doszliśmy do domu, mijaliśmy gokarty, prywatne ZOO Michaela, kolejkę górską i wiele innych atrakcji. Po chwili staliśmy przed dosyć sporymi, przeszklonymi drzwiami.
-Panie przodem - powiedział Michael, a ja nacisnęłam na klamkę.
Powoli weszłam do środka. Po prawo i lewo były schody, a prosto wejście do salonu. Gdy weszłam do środka, ujrzałam duży drewniany stół i krzesła wykonane z tego samego materiału. Nad nami zwisał piękny, złoty żyrandol zdobiony drobnymi diamentami.Staliśmy na kolorowym dywanie, a pod nim była drewniana podłoga, wykonana starym stylem, ale jednak nowa. Na lewej ścianie znajdował się kominek. Ściany były białe, a wszystkie ich kanty ozdabiały drewniane ozdoby. Przed nami znajdowało się ogromne okno na prawie całą ścianę z śnieżnobiała zasłoną.
-I jak? - spytał mnie uradowany Michael.
-Jak w prawdziwej Nibylandii...
-Wiedziałem, że Ci się spodoba... A chcesz coś jeszcze zobaczyć?
-Okay... - Mike pociągnął mnie za rękę.
Zabrał mnie do bawialni.
-Patrz, tu są wszystkie zabawki... Tu jest... - energicznie oprowadzał mnie po dosyć dużym  pomieszczeniu i pokazywał gdzie co się znajduje.
-A może chcesz coś do picia? - spytał po jakimś czasie.
-Nie, dziękuję..
-A chcesz lody z bitą śmietaną?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Mike porwał mnie do kuchni.
Chwilę później staliśmy przed blatem szafek i jedliśmy lody truskawkowe z bitą śmietaną. Zawsze uwielbiałam takie połączenie smaków, jednak w obecności Michaela wszystko nabierało lepszego smaku.
-Chyba się ubrudziłaś... - szepnął Mike.
-Ooo, gdzie? - zapytałam.
-Tu... powiedział po czym namiętnie mnie pocałował. Powoli i zmysłowo zatapiałam się w jego ustach, które dotykały moich delikatnie. Przez chwilę zakręciło mi się w głowie.
-Jessy, wszystko w porządku? - spytał, gdy zobaczył, że zrobiłam się blada.
-Tak..
-Na pewno?
-Jasne...
-Nie wiedziałem, że komuś może się zrobić słabo od pocałunku...
-A pomyślałeś, że to pocałunek z Królem?
-Ale przecież jestem Twoim chłopakiem... - Mike lekko się zaczerwienił.
-Tylko się z Tobą droczę... - odpowiedziałam zadowolona z siebie i złożyłam całusa na jego policzku.
-Dzień dobry panie Ja... - powiedziała gosposia Michaela, kiedy weszła do kuchni.
-Dzień dobry pani Madeline - odpowiedział Michael tak, jakby nic nie zobaczyła.
-To ja może przyjdę później... - powiedziała niepewnie kobieta w podeszłym wieku.
-Nie ma takiej potrzeby.. My już ciekamy... - powiedział Mike, wziął mnie za rękę i zaprowadził do ogrodu. Podał mi swój pucharek z lodami i wdrapał się na jedno z rosnących tam drzew. Następnie zabrał ode mnie dwa pucharki i tym razem to ja właziłam na drzewo. Po chili siedzieliśmy już tam razem.
-Nieźle Ci idzie wspinanie się po drzewach... Ale jestem bardzo ciekawy jak poradzisz sobie z tym... - i pokazał na mały "park linowy".
-Bardzo dobrze sobie poradzę... - nie byłam tego do końca pewna, jednak chciałam się popisać przed Michaelem.
-To zaczynamy - postawił nasze lody na jednej z gałęzi drzew.
"Start!" krzyknął Mike i podbiegliśmy do dwóch różnych torów. Na początku Michaelowi udało się mnie trochę wyprzedzić, jednak gdy zawisł na linie, gdy próbował zrobić "skok Tarzana" zdobyłam sporą przewagę.
-I jak Ci idzie mądralo? - spytałam kiedy skończyłam. Byłam przekonana, że Mike jest dużo w tyle.
-Mądralo? - wyszedł zza moich pleców i spytał z lekką ironią w głosie.
-Mikey? Ej! Jak ty?... Przecież ty byłeś dopiero tam... - i wskazałam na miejsce, gdzie ostatni raz go widziałam.
Dopiero teraz ujrzałam "tajne przejście".
-Hej! Oszukiwałeś! - krzyknęłam.
-Wcale nie... - Mike pękał ze śmiechu kiedy ja odkrywałam jego "tajne przejście".
-Wcale tak!
-Wcale nie!
-To nie fair!
-Dlaczego? Przecież to Ty mogłaś wybrać tą trasę... - powiedział nadal pękając ze śmiechu.
-Ale..  Och, ja Ci się odwdzięczę, zobaczysz!
-Obiecałaś mi to już u Ciebie w domu...
-I dotrzymam słowa...
-Dobra nie kłóćmy się już. Chodźmy do domu, bo już późno...
Faktycznie. Było już około 20.00. Przez zabawę całkowicie straciłam poczucie czasu. Michael złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę domu.
-Co chcesz robić? - spytał mój chłopak, gdy byliśmy już w środku.
-Nie wiem...
-Mam pomysł!
-Jaki? - spytała zaciekawiona.
-Zobaczysz. Ale najpierw idź się wykąpać...
-Ok. Ale... Gdzie są moje rzeczy?
-O nie! Zapomniałem je przynieść z hallu! Zaczekaj tu, ja zaraz będę - Mike wybiegł, a ja poszłam do salonu. Zaczęłam "zwiedzać" to pomieszczenie. Powoli spacerowałam i dokładnie oglądałam wszystkie zakątki. W wielu miejscach stały zdjęcia Michaela i jego rodzeństwa, a na ścianach wisiały oprawione w ramkę rysunki Króla.
-Pięknie rysujesz.. - powiedział, gdy Mike wrócił z moimi rzeczami.
-Dziękuję... - odezwał się zaczerwieniony - Chodź, pokażę Ci gdzie jest łazienka.
Poszłam za nim. Wchodziliśmy po schodach i często skręcaliśmy.
-To tu - powiedział, gdy doszliśmy na miejsce.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Wyjęłam z torby piżamę, rozebrałam się i weszłam do wanny. Nalałam wodę i zrobiłam dużo piany.
Gdy już byłam gotowa, wyszłam z łazienki i poszłam przed siebie. Szłam po ciemku, bo słońce już zaszło.
-Michael? - spytałam, gdy usłyszałam kroki za sobą, jednak nikt się nie odezwał.
Szłam przed siebie z duszą na ramieniu.
-Michel? - powtórzyłam pytanie. Nadal nikt się nie odzywał.
-Buu! - krzyknął Michael i dźgnął mnie palcami w plecy.
-Aaa! - wrzasnęłam, a Mike zwijał się ze śmiechu - Michael!
-Co? - spytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.
Lekko pchnęłam go łokciem w bok, złapałam za rękę i poszliśmy na dół
-A zaraz zobaczysz, co dla Ciebie przygotowałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz