wtorek, 21 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 16

-Jessy, ocenisz? - spytał Mike i podał mi kartkę z jakimś tekstem.-Jasne, a co to?
-To jest moja nowa piosenka....
Z zainteresowaniem czytałam tekst.
-Hmm..Oryginalny... Super! - pochwaliłam mojego chłopaka. - Dosyć dziwny tekst, ale jeśli ktoś się wczuje, jest bardzo interesujący...
-Dziękuję...
-Jak ją nazwiesz?
-Myślałem o Not my lover, ale chyba będzie Billie Jean.
-Ta dziewczyna..Ta która była ostatnio przed naszą bramą...!
-Co?
-Ona nazywała się Billie!
-Tak.. To dzięki niej napisałem ten utwór. Słowa, które krzyczała zainspirowały mnie do tego..
-Eh.. Zawsze znajdziesz jakiś pomysł...
-Jess, to moja pasja nie dziw się...  
-Zaśpiewaj.. 
-She was more like beauty quuen, From a movie scene, I said don't...
-Michael!
Zrobiło mi się słabo. Mroczki pojawiły mi się przed oczami, a moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Nic nie widziałam, czułam tylko, że osuwam się, a po chwili lecę do góry.
-Jessy, wszystko będzie dobrze... - szeptał mi do ucha Mike.
Zaniósł mnie do samochodu, posadził na siedzeniu i popędził w stronę szpitala.
Gdy dojechaliśmy zrobiło mi się trochę lepiej, ale cała byłam spocona i było mi okropnie zimno. Mike ze mną na rękach biegł w stronę drzwi szpitala.
-Panie doktorze, ona zemdlała!
-Proszę tu z nią wejść.. - powiedział jakiś mężczyzna, którego twarzy nie zdążyłam zobaczyć...
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ja i Mike jesteśmy w piżamach. Pewnie dziwnie to musiało wyglądać; Michael Jackson biegnie po szpitalu w piżamie i jeszcze trzyma na rękach dziewczynę, która jest ubrana podobnie do niego.
-Co się dokładnie stało? - spytał po jakimś czasie mężczyzna.
-Rozmawialiśmy, a nagle Jessica upadła - odpowiedział stanowczo Mike.
-Czy dziewczyna siedziała, a potem szybko wstała?
-Nie, przez cały czas stała.
-Dobrze... Czy Jessica jadła śniadanie? - lekarz zadawał pytania tak, jakby Mike był zwykłym człowiekiem, którego nie zna cały świat. Ani razu na niego nawet nie spojrzał
-Nie.
-A więc pobierzemy jej krew.
Przez cały czas siedziałam blada jak ściana, ale gdy usłyszałam te słowa chyba zbladłam jeszcze bardziej.
Doktor podszedł do półki zabrał rzeczy potrzebne do zabiegu i podszedł do mnie. Mike kucnął obok krzesła, na którym siedziałam i złapał mnie za rękę. W radiu akurat puścili Thriller... Ja i Mike uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Już po wszystkim... - powiedział mężczyzna i uśmiechnął się do mnie.
Na miejsce, z którego pobrał krew położył bandaż i zakleił bez opatrunkowym plastrem.
-Czy będę musiała zostać w szpitalu? - spytałam.
-Na razie nie, zobaczymy po odebraniu wyników badań. Proszę się o nie zgłosić jutro rano.
Pożegnaliśmy się z lekarzem i wyszliśmy z gabinetu. W szpitalu wszyscy już wiedzieli, kto tu przyjechał 15 minut temu. Wszyscy wyszli ze swoich pokoi, aby nas zobaczyć. Sama bym kiedyś tak zrobiła; niecodziennie widzi się Króla Popu paradującego po szpitalu w piżamie.
Mike znów wziął mnie na ręce; nie miałam na sobie żadnych butów!
Po drodze na szczęście nie spotkaliśmy żadnych paparazzi.
-Jak się czujesz? - spytał Mike, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-Lepiej niż wcześniej, ale trochę kreci mi się w głowie..
-Otwórz schowek.
Posłusznie zrobiłam to co kazał mi Mike. W środku była czekolada.
-Zjedz trochę, zrobi ci się lepiej.
-Dzięki...
Ułamałam dwa kawałki i powoli gryzłam kolejne kawałki.
Mikey był świetnym kierowcą. Nawet po najbardziej zniszczonej drodze prowadził tak, jakbyśmy jechali po ulicy zrobionej z poduszek.
Dojechaliśmy do domu. Już chciałam wyjść na ziemię, ale Mike podszedł do mnie i znów wziął mnie na ręce i postawił dopiero na dywaniku w hallu. Tam założyłam swoje kapcie i trzymając się za ręce powędrowaliśmy do kuchni.
Mike nalał nam soku pomarańczowego.
-Co pani życzy sobie na śniadanie? - spytał, ukazując swoje perełki.
-Hmm.. Może tosty?
-Już się robi.
Podszedł do szafki i wyjął potrzebne rzeczy. Wstałam, aby mu pomóc.
-Usiądź księżniczko. Nie możesz się zbytnio przemęczać.
-Ale...
-Nie kłóć się ze mną, proszę... - odprowadził mnie na krzesło i złożył ciepły pocałunek na moim czole.
Po chwili podał śniadanie.
Ledwo usiadł do stołu, kiedy zadzwonił jego telefon.
-Halo, kto mówi? - spytał - Dziś? A Jessy...O 15.00? Ok..Dobrze...Do widzenia...
-Jessy, dzwoniła moja mama. Wpadną dziś z Josephem. Nie masz nic przeciwko?
-Nie, jasne, że nie..
-Będą o 15.00 - powiedział Mike po czym w spokoju skończyliśmy późne śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz