sobota, 29 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 43

Kolejny tydzień spędziłam przy Michaelu na łóżku szpitalnym. Wiedziałam,  że strata dziecka zawołała go tak samo mocno, jak mnie. Zaprzyjaźniłam się z Jennifer. Dzwoniłyśmy do siebie codziennie. Fani przysłali kartki do Michaela z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia i na scenę,  a mi z kondolencjami. Każda taka kartka wywoływała kolejną porcję bólu. Przez cały czas czułam coś w rodzaju kopania dziecka,  ale byłam pewna, że to tylko złudna nadzieja wywołana tęsknotą.
-Michael,  jak się czujesz? - spytałam chyba po raz setny tego dnia.
-Dzień dobry Państwu - przywitał się lekarz,  wchodząc do nas bez pukania - Mam dobre wieści.
Spojrzeliśmy na niego błagalnie.
-Będzie Pan mógł wyjść już dziś wieczorem - uśmiechnął się i zapisał coś w notesie.
Michael wstał z łóżka i zaczął chodzić po sali. Nie odzywał się,  tylko patrzył przed siebie.


****************
Kiedy wychodziliśmy ze szpitala,  czekała na nas masa fanów. Michael miał na głowie czapkę,  która chociaż w pewnym stopniu zakrywała jego opatrunki. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam... Filipa. Udałam,  że go nie zauważyłam i szłam przed siebie. Nie chciałam na niego patrzeć. Jednak on nie dał za wygraną.
-Jessy, proszę wróć do mnie - powiedział,  nie zwracając uwagi na Michaela. Zignorowałam to, a on powiedział ciche - Kochanie...
Nie wytrzymałam. Dostał "z liścia".
-Nie waż się tak do mnie mówić - warknęłam - Jak byś nie zauważył, jesteś przeszłością. Teraz mam męża, który mnie kocha, a ja kocham jego. Więc lepiej zostaw nas w spokoju!
Chyba podziałało. Chociaż.. Odszedł od nas z złośliwym uśmieszkiem. Ale znowu coś we mnie pękło. Nim dobiegliśmy do samochodu, rozpłakałam się na dobre. Wtulona w ramię Michaela, próbowałam się opanować.
Kiedy wróciliśmy do domu, Michael poleciał po coś do garażu,  a mi kazał zaczekać. Po chwili ujrzałam go z białą chusta w dłoni. Już wiedziałam co to oznacza... Zawiązał mi nią oczy i prowadził. Nawet nie wiedziałam gdzie. Szłam posłusznie trzymając jego rękę.
-Księżniczko.. - zaczął, rozwiązując chustkę - Chciałem Ci pokazać wcześniej, ale przez ten wypadek nie mogłem..
To, co zobaczyłam, niemal zwaliło mnie z nóg. To.. Domek na drzewie! Rzuciłam się Michaelowi na szyję.
-Mickey.. Dziękuję.. Ja nie wiem co powiedzieć..
-Nic nie mów, tylko właź na górę - wyszczerzył się.
Wdrapałam się po drewnianej drabince na górę. Usiadłam na podłodze i przez wejście spojrzałam na Michaela. Wyglądał, jakby o czymś intensywnie myślał.
-Nie wchodzisz? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział, tylko złapał się drabinki. Po chwili siedział już obok mnie. Patrzył na mnie tymi czekoladowymi, przepełnionymi smutkiem oczami.
-Mike, co jest? - spytałam. Przecież i tak mogłam się domyślić co jest..
Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zbierały się łzy. Znów nie wytrzymałam. Schowałam głowę, a Mike przytulił mnie. Dlaczego to tak bardzo boli?
Z kieszeni usłyszałam spokojny dźwięk przychodzącego połączenia.
-Halo?
-Jessy..
Tylko usłyszałam ten głos, od razu się rozłączyłam. Czy Filip się nigdy ode mnie nie odczepi? Cisnęłam telefonem o poduszki.
-Kto to? - Michael wyglądał na trochę przerażonego tym co przed chwilą zrobiłam.


-Nic.. - mruknęłam.
-Hej, Jessy - podniósł mój podbródek - Nigdy się tak nie zachowujesz. Nie rzucasz telefonem..
-Filip..
Znowu dźwięk telefonu..
Odebrałam i włączyłam na głośnomówiący.
-Jessy, wróć do..
-Czy nie mówiłem Ci, Ty patafianie, żebyś ją zostawił w spokoju? Czy jedno ostrzeżenie nie wystarczyło?
-Stary, opanuj emocje..
-Oh, zamknij się. Daj Jessy spokój.
-Mojej dupie? Chyba śnisz..
-Przestań tak o niej mówić!
-Bo co mi zrobi groźny Pan Jackson? - wyświetlał cieniutkim głosem.
Michael spojrzał na mnie. Byłam przerażona.
-Jeszcze zobaczysz.
Nacisnął czerwoną słuchawkę.
-Jessy, nie bój się..
-A jeśli on..
-Nie myśl o tym. Nic Ci nie zrobi.
-A jeśli Tobie..
-Nie - przerwał mi - Zatrudnię jeszcze kilku ochroniarzy. Będą wszędzie z nami chodzili, dobrze?
Przytaknęłam. Nie mogłam opanować trzęcących się dłoni.
Wtuliłam się w ramiona mojego Króla i zasnęłam.









Dzisiaj znowu krótko, przepraszam ;c ostatnio jakoś tak nie mam weny na dłuższe rozdziały, jak to było kiedyś. Coś mi się popsuło.. Ale wybaczcie mi, no nie? 
A tak w ogóle dzisiaj jest najpiękniejszy dzień w roku! :D
<3

7 komentarzy:

  1. Dobrze, że Mike wyszedł już ze szpitala.
    Filip w końcu jak dostanie w zęby to się nauczy może :D Dobrze że Jessy ma w Mike takie wsparcie. Razem jakoś przeboleją stratę dziecka.
    Pozdrówka i czekam na nn ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się wydaje, że Filip coś zrobi złego...
    Coś tak czuję...
    ALE NIE CHCĘ!
    Ma być słodko, cudownie i w ogóle! :D
    No!
    Trzymcia się i dużo weny!
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana!
    Ja wpadam dopiero teraz, wybacz.
    Krótko, ale świetnie jak zawsze!
    Strata dziecka bardzo boli... Niestety. I jeszcze ten Filip. Niech spada, bo mi działa na nerwy.
    Zapraszam na podsumowanie do siebie i życzę weny oraz pozdrawiam ciepło!
    Alex ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko, ale wspaniale. Strasznie denerwuje mnie już ten cały Filip xD
    Przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuje, ale wczoraj nie miałam za bardzo czasu.
    No nic Pozdrawiam i dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dziwne przeczucie co do tego "złudnego kopania maleństwa" O.o... mam nadzieję, że Nas zaskoczysz! :D
    Co do Filipa... Jak ja Go nienawidzę... -.-
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam że dopiero teraz weszłam na Twojego bloga ale nonstop nauka...
    Filip jest ogromnym idiotą. Michael zrobił tajną niespodziankę Jessy z tym domkiem na drzewie.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. 29 years old Administrative Officer Bernadene Candish, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Flying disc. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Ferrari 857 Sport. kliknij po wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń