-Panie Jackson, możemy porozmawiać? - to pani Madeline weszła do kuchni, gdy kończyliśmy jeść śniadanie, które nam przygotowała.
-Oczywiście, o co chodzi? - Michael od razu wstał, odkładając jedzenie.
-Ja..yy.. - "zacięła" się - Nie mogę już u państwa pracować..
-Ale..yy.. Mogę znać powód? - spytał niepewnie Michael, po czym dodał -Jeśli oczywiście mogę..
-Bo..ja.. Jestem w ciąży - powiedziała jednym tchem, po czym zaciągnęła dużą ilość powietrza.
-Oo.. Gratuluję - Michael potrząsnął jej ręką.
Kobieta uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Czy zamierza pani do nas wrócić? - zapytałam, włączając się do rozmowy.
-Jeśli tylko państwo mnie ponownie przyjmą..
-Ależ oczywiście - powiedział Michael tonem ważniaka - Kiedy zamierza pani pójść na urlop?
-Myślę, że za miesiąc - powiedziała.
Z daleka usłyszałam dzwonek telefonu. Wybiegłam z kuchni.
-Tak? - powiedziałam do słuchawki.
-Cześć Jess - przywitała się Kate - Pamiętasz jak dzwonił do Ciebie Filip?
-Tak..
-I jak?
-Dzisiaj po południu mam wolne, więc..
-Super! To do zobaczenia w Blue Cafe o 15! - i zakończyła rozmowę. To było podejrzane. Nigdy tak nie robiła.
Wróciłam do kuchni jednak zastałam tam samego Michaela. Przechodząc obok niego, złożyłam całusa na jego czole. Nie zwrócił na to uwagi. Patrzył przed siebie, w nicość. Widziałam, że coś go dręczy, jednak nie wiedziałam co. Nie chciałam pytać. Jeśli będzie chciał, sam mi powie.
-Jutro występuję w Pepsi - powiedział, odrywając wzrok od niekończącej się otchłani.
-To już jutro? Myślałam, że dopiero za tydzień..
-Przesunęli.
-Aaa..
-Mam złe przeczucia.
-Kotku, jeśli nie chcesz, nie musisz tam jechać - powiedziała, przysuwając się do niego łapiąc jego prawą dłoń.
Spojrzał na mnie i przytulił mnie.
-Pojadę.
-Jesteś pewny?
-Tak.
-Będę przy Tobie, dobrze?
Przytaknął mi skinięciem głowy. To mi wystarczyło.
Po skończonym śniadaniu poszliśmy na spacer po Nibylandii. Ogarnęła nas przyjemna cisza. Ptaki śpiewały, przelatując z drzewa na drzewo.
-Kiedy byłam mała, zawsze chciałam mieć domek na drzewie.. - stwierdziłam.
-Naprawdę? Ja też! - wykrzyknął Mike. Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
-Mike, dzisiaj spotykam się z Kate, ok? - powiedziałam po jakimś czasie.
-Jasne! - odpowiedział mi - Tylko..
-Tak?
-Wiesz, nie chcę żebyś szła sama, ale też nie chcę żeby ktoś Wam przeszkadzał.. - powiedział cicho i niepewnie.
-Tak? - przerwałam mu nie wiedząc o co chodzi.
-Chciałbym, żeby poszedł z Tobą ktoś z ochrony.
-Nie ma takiej potrzeby - odparłam.
-No ale w końcu jesteś żoną samego Michaela Jacksona - powiedział dumnym tonem - Nie możesz tak sama chodzić po ulicy, na dodatek jesteś w ciąży!
-I co z tego?
-A co jeśli ktoś Cię zaatakuje lub..
-Michael, nie dramatyzuj.
-Ale..
-Michael..
-Nie mo..
-Michael! - krzyknęłam, prawie wrzeszcząc. Spojrzał się na mnie dziwnie - Rozumiem, że się o mnie martwisz i doceniam to, dlatego zgodzę się na góra dwóch ochroniarzy.
Na jego twarzy zagościła radość.
-Zaraz kogoś załatwię - wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął rozmawiać.
**************
Kilka godzin później wyszłam już z domu.
-Będę tęsknić - powiedział Michael, żegnając mnie.
-Nie będzie mnie góra 3 godziny!
-Bez Ciebie to cała wieczność! - powiedział romantycznie. Co ja bym bez niego zrobiła?
-Oh, ty.. - pocałowałam go namiętnie w usta.
-Paa..
-Paa.. - odpowiedziałam i powędrowałam w stronę czerwonego ferrari.
Wsiadłam do środka. Chciałm sprawdzić godzinę i..
-No nie! - wykrzyknęłam, orientując się, że nie mam przy sobie telefonu.
Wyszłam z samochodu. Po chichu weszłam do mieszkania.
-Tak, tak, najlepiej na jutro, nie.. O, cześć Jessy, nie jesteś w drodze? - spytał, szybko odkładając słuchawkę.
-Nie, zapomniałam telefonu - podeszłam do ławy i zabrałam, co miałam zabrać.
Z kim on tak poważnie rozmawia, że gdy tylko weszłam, odłożył słuchawkę? pomyślałam Pewnie robi Janet kolejny żart. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, roześmiałam się w duchu.
**************
-Ej, Kate miała być sama! - krzyknęłam, gdy tylko ujrzałam Filipa przy jednym ze stolików. Byłam wściekła na obojga.
-Kate nie przyjdzie.. - powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Ale.. co?!
-To ja miałem się z Tobą spotkać.
Spojrzałam na niego jak na wariata.
-Usiądź, a wszystko Ci wyjaśnię.
-Nie..Ja nie wierzę.. - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego.
-Usiądź - złapał mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam, a kilku klientów się na mnie spojrzało. Nathan i Noah, ochroniarze, których podesłał Mike, już do nas szli, jednak jednym skinieniem głowy dałam im znak, żeby na razie nie podchodzili.
-Przepraszam.. - powiedział i machinalnie zabrał ręce.
Usiadłam przy stoliku.
-No, czekam - powiedziałam, a chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
-Więc.. - zaczął i nagle urwał - Kiedy wyjechałaś, ja porozmawiałem z Kate i wyjaśniłem jej pewną rzecz - widząc, że chcę mu przerwać, dodał - Dowiesz się tego na końcu. Opowiedziałem jej wszystko o tym co nas łączyło i dlaczego to wszystko się skończyło. Kate zgodziła się mi pomóc.
Znów oczami wyobraźni zobaczyłam wszystkie wspólne chwile; jaka szczęśliwa z nim byłam, a później, jak ze mną zerwał.
-Udawaliśmy parę.
-Czyli.. To wszystko było... Umówione? - spytałam, a raczej wydała z siebie tylko nieme dźwięki.
Filip przytaknął kiwnięciem głowy.
-Ale to... - mówił dalej - To wszystko po to, żebym mógł Ciebie spotkać. I wyjaśnić Ci. Ale kiedy tu przyjechaliśmy i wy się spotkałyście, Kate.. Ona nie chciał mi dalej pomagać. Powiedziała, że nie będzie udawać Twojej przyjaciółki - kiedyś bym się rozpłakała. Ale nie teraz. Teraz nauczyłam się być silna. Nie pokaże mu tego, że tak naprawdę chce mi się płakać. Nie zasługuje na to - Powiedziała, ze tak naprawdę była przy Tobie, żeby potem móc Cię obgadywać. I wtedy poprosiłem Cię o to spotkanie. Nie mogłem dłużej czekać. Kate zgodziła się, żeby porozmawiać z Tobą przez telefon i od razu potem wyleciała.
Nie mogłam tego słuchać, jednak chciałam. Chciałam poznać całą prawdę.
-Mów dalej - powiedziałam stanowczo, gdy chłopak przerwał.
-Ale ostrzegam Cię, że to może być dla Ciebie trudne.
-Mów! - ryknęłam.
Zawahał się, ale po chwili mówił;
-Zerwałem z Tobą, bo chciałem Cię sprawdzić. Czy ty naprawdę mnie kochasz. Wszyscy mówili, że "ja Cię kocham, a Ty robisz sobie ze mnie żarty". Chciałem się upewnić, że to nie jest prawda. I zostawiłem Cię. Wtedy zacząłem chodzić z Evanną. Ale każdego dnia Cię obserwowałem. Kiedy zerwaliśmy, Ty zaczęłaś się ciąć - nienawidzę tego. Nienawidzę wspomnień, kiedy ja mogłam siebie tak krzywdzić. To okropne.. W myślach chciałam żeby przestał, jednak te słowa nie dostały się na moje usta - Zaczęłaś myśleć o śmierci i samobójstwie. Chciałem się do Ciebie zbliżyć i próbowałem tego. Ale bałem się, że mogę Cię jeszcze bardziej zranić. Wtedy ja też zacząłem - pokazał mi swój lewy nadgarstek. Cały pocięty i w bliznach - Pamiętasz kiedy raz na w-f miałem bandaż na nadgarstku?
-Tak.
-Patrzyłaś na mnie wściekła. Wzrokiem pytałaś mnie czy naprawdę to zrobiłem. Jednak nie wierzyłaś w to. Ale ja cierpiałem każdego dnia tak samo jak Ty. I.. cierpię nadal.
Zapadła głucha cisza. Próbowałam przyswoić to wszystko, ale jak dla mojej mózgownicy to za dużo.
-Jessy, ja Cię kocham! - powiedział.
-Minęło mi. Przykro mi - wstałam z krzesła i chciałam wychodzić.
To było chamskie z moje strony. Ale taka właśnie chciałam dla niego być. Najgorsza.
-Wybaczysz mi? - spytał skruszony. Moim zdaniem udawał, żeby znów się mną zabawić.
-Pomyślę - skłamałam. Nigdy mu nie wybaczę! Nie wierzył mi, tylko innym! Plotki były ważniejsze!
-Dziękuję - spojrzał na mnie.
Poczułam jego ciepłą dłoń na swojej twarzy. Przysunął się do mnie i już wiedziałam co chce zrobić.
-Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam, a na pożegnanie przywaliłam mu z pięści w twarz.
Jednym skinieniem poinformowałam chłopaków, że się zbieramy. Przez cały czas mnie obserwowali, więc wiedzieli o co chodzi.
Nie byli ubrani w czarne garnitury. Nathan miał biały podkoszulek i czarne jeansy, a Noah granatowe jeansy i kraciastą koszulę, więc nie wyróżniali się z tłumu.
Gdy wyszliśmy, powiedziałam im, że jedziemy do domu. Oni wsiedli do swojego samochodu, a ja do swojego.
Wybiegłam z auta. Chciałam pobiec do Michaela i o wszystkim mu powiedzieć. Ale nie mogłam. Odezwała się we mnie dawna ja. Ta, która o niczym nikomu nie mówi, bo jeśli to zrobi ma wyrzuty sumienia, radzi sobie sama i.. Jest sama. Nie chciałam tego. Myślałam, że już ją zabiłam. Jednak ona żyje. Jest silna, bo to ja. Ona jest czarnym demonem, którego nie mogę się pozbyć.
Demony przeszłości znów powracają...
Bardzo przepraszam, że moje komentarze na Waszych blogach są takie krótkie. Niedługo to się zmieni, obiecuję. Teraz jestem wykończona. Kolejna wizyta u lekarza, kolejne przepisane leki, które i tak nic nie dadzą. Tracę wiarę..
Ale nie będziemy o tym gadać. Mam nadzieję, że rozdziały nie są "smutne" czy nie wiem jak to nazwać. Jestem ostatnio trochę jakby.. załamana? Nie wiem jak to opisać. Ale mam nadzieję, że zrozumiecie :)
I wiem, że poprzedni rozdział i ten są krótki i bardzo za to przepraszam. Postaram się nadrobić, bo już mam plan :)
Wiem, że historia Jessy i Filipa jest bardzo skomplikowana, ale.. dobra, nieważne. Mam nadzieję, że jeszcze się nie pogubiliście.
Kocham Was wszystkich bardzo mocno
Soldier of L.OV.E.
Moonwalker
forever
Pozdrawiam :) <3
Wkurza mnie ten Filip, robi z siebie teraz takiego pokrzywdzonego ale ja jakoś mu nie wierzę, nie przekonuje mnie wcale a wcale xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Jess też się nie da nabrać, aczkolwiek małe zamieszanie może być całkiem ciekawe :3
Czekam na kolejny rozdział z utęsknieniem ! <3
Oj mnie też ten Filip i ta cała jego historyjka nie przekonuje. Mam wrażenie, że próbuje na Jess wymusić współczucie. Dobrze, że pokazała mu jak bardzo potrafi być silna i to jak go uderzyła haha. Jedyne co mnie martwi to jej zdolność ukrywania i duszenia w sobie uczuć i przeżyć. Gdyby powiedziała o tym wszystkim Michaelowi to byłoby jej lżej. No niestety wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że cała ta sytuacja zakończy się szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, że piszesz takie krótkie komentarze. Zawsze liczy się nawet to jedno małe, krótkie, ale za to bardzo motywujące słowo. Rozumiem, że jesteś załamana, każdy czasami ma trudniejsze dni. Wybacz, ale nie wiem o co chodzi u ciebie z tymi lekami i w ogóle, ale wiem jedno. Nie trać wiary kochana i staw czoło problemom. Pokaż, że jesteś silna ;)
Pozdrawiam ♥
Kochana, Dziękuję bardzo :-)
UsuńNie będę tłumaczyć o co chodzi z lekami, bo za długo by się zeszło..
Ale.. Dziękuję za wszystko, że wspierasz mnie i moją mamę.
Pozdrawiam
Filip zachowywuje się jak skończony idiota, nawet gorzej... Kochana dasz radę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam :)
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatnio jakoś nie skomentowałam na drugim blogu... Gorsze dni ostatnio to chyba jakaś zaraza. Cokolwiek się dzieję, wszystkiego dobrego dla Ciebie i mamy. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
Co do notki... Ten koleś coś kombinuje, czuję to. Szkoda mi Jessy... Wspomnienia wracają. Niektóre wydarzenia z przyszłości warto starannie zamknąć w jakimś ciemnym pokoju za masywnymi drzwiami. Tak, żeby nie mogły uciec.
Pozdrawiam i raz jeszcze, wszystkiego dobrego!
Alex :3