wtorek, 8 września 2015

ROZDZIAŁ 44

-Księżniczko, wszystko będzie dobrze - pocieszał mnie, gdy jechaliśmy na zabieg usunięcia płodu. Trzymał ciepłą dłoń na moim udzie. Bałam się okropnie, ręce mi drżały, a oczy łzawiły. Przez cały czas obwiniałam za to siebie, bo przecież czyja inna wina to jest? Oczywiście, że moja! 
W nocy miałam okropne sny. Budziłam się z krzykiem. 
Pojechaliśmy pod szpital. Michael popatrzył na mnie swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami i posłał mi ciepły uśmiech. Wiedziałam, że cierpi tak samo jak ja i wszystkie uczucia i emocje się w nim kotłują. 
-Jessy, to chyba nie koniec świata..
"Kłamiesz!' krzyknęłam w myślach. Jak on może udawać, że nic się nie stało? Jak?.. Nienawidzę go! 
Odwróciłam głowę, żeby na niego nie patrzeć. 
Pogoda za oknem nie odzwierciedlała mojego stanu. Słońce świeciło mocno, od kilku dni przekraczając granicę wytrzymałości tego gorąca. Słońce, ciepło - pewien "symbol" szczęścia, radości.. 
Wysiadłam s samochodu, trzaskając nerwowo drzwiami. Bałagan, zamieszanie - to tylko pojedyncze słowa, które opisywały, co się we mnie działo. 
W chłodnej recepcji czułam się o wiele lepiej. Usiadłam na krześle, wiedząc, że czeka mnie długie oczekiwanie na recepcjonistkę. 
Michael zadzwonił małym dzwoneczkiem, który znajdował się na blacie. Nikt się nie zjawił. Kolejny raz i kolejny.. 
-Cholera jasna! - ryknął. 
Nie spodziewałam się po nim takiego słownictwa... 
-Michael.. -skarciłam go cicho, że chyba nawet tego nie usłyszał. 
Zza ściany wyszła średniego wzrostu kobieta, brunetka, w białym fartuchu.
-W czym mogę pomóc? - spytała znudzonym głosem. 
-My przyszliśmy na.. 
-O, już państwo są. Zapraszam do gabinetu - odezwał się mężczyzna, który właśnie się przed nami pojawił. 
Wstałam i podeszłam do Michaela. Ten złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka. Biało-błękitne ściany, biurko i łózko to typowe wyposażenie gabinetu lekarskiego. 
Staliśmy na środku pomieszczenia, a doktor notował coś w swoim notesie. Nie odezwał się żadnym słowem, tak samo jak mój mąż.
-Za chwileczkę przejdziemy do gabinetu obok, gdzie wykonamy jeszcze badanie USG - powiedział, nie przerywając pisania. Miałam ochotę na niego krzyczeć. Czy on nie wie jak ja się czuję? Czy on jest tylko robotem?
-Ma pan dzieci? - spytałam obojętnie, wlepiając obojętnie oczy przed siebie.
-Yy.. Mam.. - odpowiedział, myśląc, że chyba się przesłyszał i po raz pierwszy patrząc na mnie.
-Jak by się pan zachował, gdyby się pan dowiedział, że pan je stracił? - Michael spojrzał na mnie nie wiedząc, co ma robić. Udałam jednak, że go nie widzę.
-Nie wiem.. - mężczyzna był coraz bardziej zdezorientowany.
-Nie wie pan? Jak pan może? Jakim pan jest ojcem? - nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wtuliłam się w ramię Michaela, a on pogłaskał mnie po głowie.
-To ja.. Zapraszam na badanie, żeby się upewnić.. - powiedział cicho i zaprowadził nas za drzwi obok, gdzie już wszystko było przygotowane.
Tak, jak za każdym razem położyłam się na twardym, szpitalnym łóżku. Podwinęłam bluzkę, a lekarz posmarował moje ciało zimną mazią. Powoli przesuwał urządzenie po mojej skórze.
-Niemożliwe.. - westchnął.
-Czy coś nie tak, panie doktorze? - spytał Michael.
-Niemożliwe.. - powtórzył - Proszę tu zaczekać - nakazał.
Zostałam na swoim miejscu patrząc w sufit z nadzieją, że jednak..
Lekarz po chwili wrócił razem z inną kobietą.
-Kelly, zobacz - powiedział do niej - Widzisz to samo co ja?
-Mhm.. - z jej ust wydostał się tylko cichy dźwięk.
-To znaczy tylko, że..Państwa dziecko..żyje - spojrzał na nas.
Michael uśmiechnął się szeroko. Ja siedziałam przetwarzając zdarzenia z ostatnich dni. Najpierw dowiaduję się, że dziecko nie żyje, cierpię i obwiniam za to siebie przez ponad trzy tygodnie, a teraz.. Teraz dowiaduję się, że jednak "jest" tu z nami.. Uśmiechnęłam się.
-Jessy.. - Michael przytulił mnie, chowając twarz w moich włosach.



 ************************
-Pierwszy raz od prawie miesiąca się uśmiechnęłaś - powiedział Mike, kiedy siedzieliśmy w naszym domku na drzewie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.. - westchnęłam, szczerząc się jak małe dziecko - Myślałam, że.. że to koniec. Nie wiedziałam co będzie z nami. Myślałam, że nie będziesz mnie chciał..
-Jessy, ja zawsze będę Cię chciał..
-Nawet za 20 lat?
-No, za 20 lat będę kochał kogo innego - skwitował, a ja popatrzyłam na niego przerażona.
-Kogo?
-Naszą córkę - cmoknął mnie w policzek - A Ty myślałaś, że co?
Uniosłam delikatnie swoje ramiona na znak mojej "niewiedzy". Odkąd go poznałam nic się nie zmienił. Zawsze uroczy, romantyczny i.. dziecinny.












Droga Alex! Żyję, żyję! Nie wstawiałam postów, bo nie miałam internetu, a teraz, gdy już mam internet urodziła mi się siostrzyczka ;-; .. Nawet nie wiecie jak się cieszę! Ale trzeba latać tak szkoła-dom-szpital..
Przepraszam za tą przerwę. Nie chcę się Wam tłumaczyć, bo mi głupio, ale chyba rozumiecie.. Jak napisałam wyżej, urodziła mi się siostrzyczka, więc trzeba robić różne rzeczy, za zawozić do szpitala, do tego początek roku, muszę się postarać, a już miałam dwa sprawdziany..
I do tego ta długość (raczej krótkość) notki..
Przepraszam bardzo ;c
A wiecie, że jest tu już 6141 wyświetleń?

8 komentarzy:

  1. Hurra!
    Maleństwo żyje!
    Tak się cieszę wraz z Jessy i Michaelem ;3
    To cudowna opowieść, ale ta notka taka króciutka i jak zjeżdżałam tekstem w dół, to mówiłam: NIE! NIE TERAZ! NIE KOŃCZ! xD
    Cieszę się, że coś dodałaś!
    Trzymaj się i dużo weny!
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak żyje, to takie piękne. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Naprawdę zaskoczyłaś mnie, ale oczywiście pozytywnie.
    Gratulacje z powodu siostrzyczki ♥
    Czekam na next i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak przeczuwałam. Niekiedy błędy lekarskie jednak nie są bolesne w skutki.
    Moja droga, z całego serca gratuluję Ci narodzin siostrzyczki! Mam nadzieję, że ciężki dla Was czas pełen niepokoju minął i teraz będzie już tylko lepiej! Pochwalisz się imieniem maleństwa? Jak mama się czuje?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego całej Twojej rodzinie, żeby Wasz skarb zdrowo rósł i wszystko było cacy :)
    Alex :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że pytasz :)
      Moi rodzice są bardzo niezdecydowani, więc jeszcze nie wiem jak mała będzie się nazywać, ale prawdopodobnie będzie to Kinga. Wszystko jest dobrze, wszystkie wyniki, waga itp. I z mamą też wszystko dobrze :)

      Usuń
  4. Uffff.... Dzidziuś żyje, pozytywnie mnie tym zaskoczyłaś.
    I gratulacje. Masz siostrę, pamiętam jak kiedyś urodziła się moja tylko że byłam wtedy w 2 lub 3 kl podst. Miałam taką radochę i mam wrażenie że Ty też się cieszysz.
    Strasznie jest mi głupio że dopiero teraz dałam komentarz. Postaram się częściej tu zaglądać .
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę, cieszę i nawet nie wiesz jak ^^
      Spoko, jeśli nie masz czasu, nie musisz komentować. Ja nie zmuszam. Tak dużo do roboty, a tak mało czasu.. Rozumiem :)

      Usuń
  5. No w końcu przeczytałam hehe I czytam każdą notkę, ale czasami nie zdążę skomentować i tak to wygląda.
    Uff co za ulga, że maluch żyję i mam nadzieje, że już nic nie będzie mu zagrażać. Całe szczęście, że lekarz zrobił USG.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń