sobota, 19 września 2015

ROZDZIAŁ 45

Całą noc chciało mi się tańczyć i śpiewać z radości. Nie wiedziałam co zrobić ze sobą, więc poszłam do sali tanecznej i włączyłam "Stayin' Alive" Bee Gees. Uwielbiałam tą piosenkę. Była taka rytmiczna.. Nucąc pod nosem rytm utworu, układałam nowy układ taneczny. Spojrzałam w lustro, a tam..
-Michael! - Mike siedział w kącie skulony i zwijał się ze śmiechu - Uważasz, że w ciąży zrobię to lepiej? Pogadamy za kilka miesięcy!
-Doprawdy? Pobijesz mnie? - zaakcentował ostatnie słowo, podkreślając je.
-Ciebie? A kim Ty jesteś? - zadrwiłam, kładąc dłonie na biodrach.
-Ja? - wstał i podszedł do mnie od tyłu. Objął mnie w talii - Królem..
-Udowodnij - odsunęłam się do niego i skrzyżowałam ręce na piersiach.
Popatrzył na mnie i podszedł do wieży. Zmienił płytę i już po chwili słyszałam słynne "Billie Jean".
-Nie! To nie fair! Znasz to na pamięć! - podbiegłam do wieży i wyjęłam płytę. Szukałam czegoś innego, czegoś, czego nie będzie umiał zatańczyć..
-Może to..Nie.. To? - spytałam bardziej siebie niż jego. W ręce miałam singiel Madonny "Hung up".
-Serio?
-Serio.
-Jessy, ja to znam chyba na pamięć..
-Wiec pokaż co potrafisz.
Michael już do pierwszych taktów poruszał się z taką taneczną gracją, lekkością, zwinnością i.. No właśnie. Nie potrafię tego nawet opisać. Ma ten talent. Jest najlepszy! Ale przecież mu tego nie powiem..
-Oj, chyba straciłeś tą swoją "moc".. - udałam westchnienie, a on szeroko otworzył oczy.
-Nie.. Muszę poćwiczyć.. Przecież za rok muszę jechać na trasę koncertową.. Nie.. - złapał się za głowę i chodził po sali - Nie..
Ne wytrzymałam. Zaczęłam cicho chichotać, a Mike patrzył na mnie jak na zbiega z zakładu psychiatrycznego.
-Co jest? No ej, co jest?
-Na żartach się nie znasz?
-Jakich żartach? - spytał, marszcząc przy tym zabawnie brwi i czerwieniąc się, odgarnął czarne włosy opadające mu na twarz.
-Przecież wiesz, że jesteś najlepszy, głuptasie ty! - posłałam mu sójkę w bok.
Zaczerwienił się jeszcze bardziej.
-Uciekasz wzrokiem.. - stwierdziłam dumna z siebie. Takiego efektu chciałam - Wstydzisz się..
-Oh Jessy, jesteś taka niemądra..
-Ja?.. - wiedziałam, że teraz on chce mnie w coś wrobić. Ja tak łatwo się nie dam!
-Przecież wiesz o co mi chodzi.. - powoli zbliżał się do mnie i rozbierał mnie wzrokiem.
-Michael..
-Potrafisz rozpalić do czerwoności..
Teraz on rozpalił do czerwoności moje policzki! O czym on myśli? Zboczeniec..
-Nie ma lepszej od Ciebie.. Jesteś boginią seksu.. - podszedł jeszcze bliżej, a moja twarz zamieniła się w buraka.
Położył mi jedną rękę na ramieniu, a drugą na talii. Przysuwał swoje usta do moich, a moje ciało delikatnie pchał pod ścianę. Poczułam, jak zahaczam o coś kostką i w jednej chwili tracę grunt pod nogami. Poleciałam do tyłu i upadłam na twarde płytki. Michael leżał nade mną i chichotał.

-Co? Przez twoje fantazje seksualne mam obite całe plecy i kość ogonową! - po tych słowach Michael jeszcze bardziej zaczął się śmiać. 
Zepchnęłam go z siebie i usiadłam, podpierając się rękoma. Dźwignęłam się i spróbowałam wstać. 
-O mój Boże... - złapałam się za tyłek i westchnęłam głośno. Miałam niemiłosiernie zbitą kość ogonową. Ból był okropny - Za to nosisz mnie na rękach do końca dnia!
Mike zwijał się ze śmiechu, a ja z bólu. 
-Nie śmiej się tak, Ty pacanie! - krzyknęłam, śmiejąc się sama z siebie -Faktycznie, boki zrywać... 
Ku mojemu zdziwieniu Mike podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Objęłam jego szyję i spojrzałam w jego oczy. 
-Pamiętasz dzień, w którym Cię poznałam? 
-Jasne! Jak mógłbym zapomnieć? To jedne z najważniejszych dni z naszego życia!  
-Tak miło mi się zrobiło, kiedy o tym myślę.. 
*****************
Leżeliśmy już w łóżku w pozycji "na łyżeczkę". Czułam oddech Michaela na swojej szyi. Ciepłymi opuszkami palców gładził moje biodra i talię. Wspominaliśmy wszystkie wspólne chwile. 
-Wiesz co? - zaczął, zmieniając temat. 
-Mhm? 
-Może byśmy popłynęli w rejs. Co o tym myślisz?
-Nie jestem pewna.. 
-Dlaczego? 
-No.. Gdybym musiała jechać do lekarza czy coś.. 
-Możemy zabrać jakiegoś ze sobą, jeśli chcesz. 
-Zastanowię się, dobrze? 
-Oczywiście, Księżniczko - cmoknął mnie w policzek. 
-Mickey? 
-Tak? 
-Kocham Cię.. 










*Przypominam, iż jest to opowiadanie fikcyjne i wszystkie fakty i mity historyczne nie muszą się zgadzać. Nawet daty wydania piosenek Michaela, jego tras koncertowych i innych szczegółów. Więc proszę o zrozumienie, jeśli nie wszystko do końca się zgadza :)*

Podoba się Wam?
Wena mnie nawiedziła.. Ale zabrakło jej na następny rozdział :( więc nie wiem kiedy się pojawi ;c
Cały czas chodzę taka szczęśliwa.. Pierwszy raz w życiu! Serio! Wszystko dzięki mojej siostrzyczce :)

2 komentarze:

  1. Ale się lubią droczyć ze sobą :3
    Szczęście po "odzyskaniu" dziecka daje się we znaki i bardzo dobrze !
    Szkoda tylko, ze tak krótko. No ale nie narzekam, ważne że piszesz i rozdziały są świetne :D
    Czekam na nn, weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, śmiałam się aż do pojawienia się bólu brzucha. W takim razie pozostaje mi życzyć ci weny i cię Pozdrowić ;)
    Śliczną masz siostrzyczkę, jejku jest słodka. Taki mały aniołek ♥

    OdpowiedzUsuń