sobota, 29 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 43

Kolejny tydzień spędziłam przy Michaelu na łóżku szpitalnym. Wiedziałam,  że strata dziecka zawołała go tak samo mocno, jak mnie. Zaprzyjaźniłam się z Jennifer. Dzwoniłyśmy do siebie codziennie. Fani przysłali kartki do Michaela z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia i na scenę,  a mi z kondolencjami. Każda taka kartka wywoływała kolejną porcję bólu. Przez cały czas czułam coś w rodzaju kopania dziecka,  ale byłam pewna, że to tylko złudna nadzieja wywołana tęsknotą.
-Michael,  jak się czujesz? - spytałam chyba po raz setny tego dnia.
-Dzień dobry Państwu - przywitał się lekarz,  wchodząc do nas bez pukania - Mam dobre wieści.
Spojrzeliśmy na niego błagalnie.
-Będzie Pan mógł wyjść już dziś wieczorem - uśmiechnął się i zapisał coś w notesie.
Michael wstał z łóżka i zaczął chodzić po sali. Nie odzywał się,  tylko patrzył przed siebie.


****************
Kiedy wychodziliśmy ze szpitala,  czekała na nas masa fanów. Michael miał na głowie czapkę,  która chociaż w pewnym stopniu zakrywała jego opatrunki. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam... Filipa. Udałam,  że go nie zauważyłam i szłam przed siebie. Nie chciałam na niego patrzeć. Jednak on nie dał za wygraną.
-Jessy, proszę wróć do mnie - powiedział,  nie zwracając uwagi na Michaela. Zignorowałam to, a on powiedział ciche - Kochanie...
Nie wytrzymałam. Dostał "z liścia".
-Nie waż się tak do mnie mówić - warknęłam - Jak byś nie zauważył, jesteś przeszłością. Teraz mam męża, który mnie kocha, a ja kocham jego. Więc lepiej zostaw nas w spokoju!
Chyba podziałało. Chociaż.. Odszedł od nas z złośliwym uśmieszkiem. Ale znowu coś we mnie pękło. Nim dobiegliśmy do samochodu, rozpłakałam się na dobre. Wtulona w ramię Michaela, próbowałam się opanować.
Kiedy wróciliśmy do domu, Michael poleciał po coś do garażu,  a mi kazał zaczekać. Po chwili ujrzałam go z białą chusta w dłoni. Już wiedziałam co to oznacza... Zawiązał mi nią oczy i prowadził. Nawet nie wiedziałam gdzie. Szłam posłusznie trzymając jego rękę.
-Księżniczko.. - zaczął, rozwiązując chustkę - Chciałem Ci pokazać wcześniej, ale przez ten wypadek nie mogłem..
To, co zobaczyłam, niemal zwaliło mnie z nóg. To.. Domek na drzewie! Rzuciłam się Michaelowi na szyję.
-Mickey.. Dziękuję.. Ja nie wiem co powiedzieć..
-Nic nie mów, tylko właź na górę - wyszczerzył się.
Wdrapałam się po drewnianej drabince na górę. Usiadłam na podłodze i przez wejście spojrzałam na Michaela. Wyglądał, jakby o czymś intensywnie myślał.
-Nie wchodzisz? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział, tylko złapał się drabinki. Po chwili siedział już obok mnie. Patrzył na mnie tymi czekoladowymi, przepełnionymi smutkiem oczami.
-Mike, co jest? - spytałam. Przecież i tak mogłam się domyślić co jest..
Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zbierały się łzy. Znów nie wytrzymałam. Schowałam głowę, a Mike przytulił mnie. Dlaczego to tak bardzo boli?
Z kieszeni usłyszałam spokojny dźwięk przychodzącego połączenia.
-Halo?
-Jessy..
Tylko usłyszałam ten głos, od razu się rozłączyłam. Czy Filip się nigdy ode mnie nie odczepi? Cisnęłam telefonem o poduszki.
-Kto to? - Michael wyglądał na trochę przerażonego tym co przed chwilą zrobiłam.


-Nic.. - mruknęłam.
-Hej, Jessy - podniósł mój podbródek - Nigdy się tak nie zachowujesz. Nie rzucasz telefonem..
-Filip..
Znowu dźwięk telefonu..
Odebrałam i włączyłam na głośnomówiący.
-Jessy, wróć do..
-Czy nie mówiłem Ci, Ty patafianie, żebyś ją zostawił w spokoju? Czy jedno ostrzeżenie nie wystarczyło?
-Stary, opanuj emocje..
-Oh, zamknij się. Daj Jessy spokój.
-Mojej dupie? Chyba śnisz..
-Przestań tak o niej mówić!
-Bo co mi zrobi groźny Pan Jackson? - wyświetlał cieniutkim głosem.
Michael spojrzał na mnie. Byłam przerażona.
-Jeszcze zobaczysz.
Nacisnął czerwoną słuchawkę.
-Jessy, nie bój się..
-A jeśli on..
-Nie myśl o tym. Nic Ci nie zrobi.
-A jeśli Tobie..
-Nie - przerwał mi - Zatrudnię jeszcze kilku ochroniarzy. Będą wszędzie z nami chodzili, dobrze?
Przytaknęłam. Nie mogłam opanować trzęcących się dłoni.
Wtuliłam się w ramiona mojego Króla i zasnęłam.









Dzisiaj znowu krótko, przepraszam ;c ostatnio jakoś tak nie mam weny na dłuższe rozdziały, jak to było kiedyś. Coś mi się popsuło.. Ale wybaczcie mi, no nie? 
A tak w ogóle dzisiaj jest najpiękniejszy dzień w roku! :D
<3

Happy Birthday Michael!

Wiem, że to nie rozdział i przepraszam, ale no.. Wiecie jaki dziś dzień, dlatego chcę napisać coś z tej okazji :)

Dokładnie 57 lat temu na świat przyszedł Anioł. Anioł, którego z nami już nie ma, jednak w naszych sercach będzie na zawsze!
Michael, Dziękuję Ci za to jak starałeś się zmienić ten świat, jak starałeś się przemówić do ludzi. Pokazałeś mi co to miłość, dobroć, pomoc, siła i wiara. Nauczyłeś mnie jak się nie poddawać i iść dalej. Dałeś mi lekcję, jakiej nie dałby mi nikt inny.
Byłeś za dobry dla tego świata. Dla nas. Nie ma Cię tu, chociaż świat Cię Potrzebuje. Potrzebują Cie Twoje dzieci, rodzina, fani i ja. Ja, nic nie znacząca istota. To Ty dajesz nam siłę i nadzieję na lepsze jutro. Jesteś dla nas wszystkim, ojcem, bratem, wujkiem..
Uczyłeś, cierpiałeś, kochałeś..

środa, 26 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 42

Kiedy obudziłam się następnego dnia,  ciepłe promyki słońca wpadały przez okno do naszego apartamentu. Sądząc po pogodzie,  dzień zapowiadał się cudnie.
Gdy się obróciłam,  zobaczyłam,  że Michaela nie ma obok mnie. Ułożyłam się wygodnie na plecach i próbowałam ponownie zasnąć,  jednak moje próby szły na marne. Usiadłam zrezygnowana na krawędzi łóżka i odruchowo przeczesałam dłonią włosy.
Znudzona opadłam z powrotem. Od jakieś pół godziny słyszałam jakieś odgłosy z łazienki, więc wiedziałam,  że Mike tam jest. Zabrałam z szafy ubrania i założyłam je na siebie.
-Kochanie,  myślałem,  że jeszcze śpisz.. - powiedział lekko zakłopotany Michael.  Stał przede mną w samym ręczniki owiniętym wokół bioder. W odpowiedzi dostał mój chichot.  Nie wiemy, dlaczego tak bardzo mnie to rozbawiło,  ale muszę przyznać,  że wyglądał komiczne.
-Wiesz,  że nie potrafię długo spać.. - odpowiedziałam.
Nagle z jego bioder zsunął się ręcznik, a on stał nagi. Odruchowo odwróciłam się tyłem i zakryłam oczy.
-Kochanie,  wstydzisz się mnie? - poczułam,  jak podszedł do mnie s tyłu i objął w talii.
-Nie.. Po prostu..
-Nie kochasz mnie - powiedział udając obrażonego.
-Michael,  to nie tak - zaczęłam się tłumaczyć.
-Masz kogoś innego? - zaczęłam się zastanawiać czy udaje czy nie.  Pewnie zaraz krzyknie "żartowałem!".
-Przecież wiesz,  że nie! - łzy zbierały mi się w oczach. Czy on wierzy w te plotki?
Przerwało nam pukanie do drzwi.
-Proszę!  - krzyknął Mike.
Do pokoju weszła makijażystka Michael. Miała na sobie czarne glany,  czarne,  obcisłe spodnie i taką samą bluzkę,  na jej ramiona opadały kolorowe włosy.
-Za 15 minut będzie śniadanie - uśmiechnęła się i już jej nie było.
Zabrałam się za swój makijaż. Chciałam, aby był lekki i naturalny,  ale przez to, co powiedział Michael,  nie mogłam się na niczym skupić.


Jakiś czas później w ciszy powędrowaliśmy do restauracji na śniadanie. Nie mogłam nic przełknąć,  a w głowie siedziało mi tylko jedno pytanie.  Czy to koniec? Nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli,  ale...  Bałam się jej.  Nawet nie miałam gdzie wrócić.  Z rodzicami jestem skłócona,  Kate - lepiej nie mówić, babcia - piekło,  dziadek - niestety mieszka z babcią.
*****************
Znów pojechaliśmy na plan.  Tym razem inny. Dziś mieli nagrać film krótkometrażowy,  gdzie głównym bohaterem jest Michael i jego muzyka.
Szłam przy Michaelu jak nieprzytomna. Kiedy ktoś coś do mnie mówił,  musiał powtarzać przynajmniej dwa razy, żebym go zrozumiała. Z trudem ukrywałam łzy, które bez przerwy cisnęły mi się do oczu. A on.. Stał obok mnie obojętnie.
Cały czas siedziałam w garderobie.  Nie chciałam patrzeć co się tam dzieje. W pewnym momencie zauważyłam Jennifer,  makijażystkę, która właśnie tutaj weszła.
-Jessy.. Jessy? Jessy! -za ostatnim razem prawie ryknęła. Dopiero wtedy wyrwałam się z transu,  w którym obecnie byłam.
-Tak?
-Możemy porozmawiać? - powiedziała cicho, siadając przede mną na stole.
"Pewnie będzie chciała rady w sprawie miłosnej" pomyślałam.
-Jasne - starałam się uśmiechnąć i zrobić minę typowej pani psycholog.
-Nie wiem co jest, ale widać,  że między Tobą i Michaelem coś jest - mina momentalnie mi zrzedła. Znowu mi przypomniała...
-To znaczy? - spytałam tak,  jakbym nie wiedziała o co chodzi.
-Jessy,  wiesz o co mi chodzi... Od rana się do siebie nie odzywacie, nie siedzicie razem,  Ty płaczesz po kątach - chciałam coś powiedzieć,  ale mnie uciszyła - Michael nie radzi sobie na scenie..
-Takie sprzeczki małżeńskie.. - puściłam jej oczko.
-Jessy...
-Dobra.  Chcesz znać prawdę?  Więc zaczęło się tak.. - odpowiedziałam jej całą historię. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie,  gdy powiedziałam o tym, jak Michael został bez ręcznika.
-Nie wiem co mam Ci powiedzieć..  Nigdy nie byłam dobra w radach,  ale..  Może to przeczekaj? Czas pokaże,  czy Michael uwierzy w prawdę - uśmiechnęła się i ścisnęła moją dłoń - A może teraz zobaczysz co się w ogóle dzieje?
Wyszliśmy z garderoby i powędrowałyśmy w kierunku sceny,  na której Michael ukazywał swój talent. Ale chyba mnie nie zobaczył..
Patrzyłam na niego z coraz większym uśmiechem i czułam,  jak wzrasta we mnie poczucie dumy. W jednej chwili zauważyłam jak ogień buchnął,  podpalając włosy Michaela. Kilku ochroniarzy pobiegło na scenę, ale on ich odpychał. Nogi się pode mną ugięły,  a ja upadłam na ziemię. Poczułam,  jak odlatuję,  zostawiając swoje ciało.
****************
Powoli otwierałam oczy,  widząc oślepiającą biel. Leżałam na jakimś łóżku,  prawdopodobnie w szpitalu.  Obok mnie na krześle,  siedziała przerażona Jennifer.
-Cześć - powiedziałam słabo,  wykrzywiając kąciki ust.
-O matko, Ty żyjesz! - wrzasnęła,  gestem ręki wołając lekarza.
-A co Ty myślałaś?
-Jak się pani czuje? - spytał wysoki,  niebieskooki blondyn.
W tej chwili jakiś okropny ból przeszył moje podbrzusze. Jęknęłam, zwijając się. -Co się dzieje? - spytał lekarz,  z gotowością udzielenia pomocy. Nie odpowiedziałam. Nie mogłam - Boli?
Pokiwałam głową. Zabrali mnie do innej sali. Tam zrobiono mi USG podbrzusza. Jennifer przez cały czas była obok mnie.
-Gdzie jest Michael? - spytałam,  gdy z powrotem wróciłam na swoją salę.
-On.. Jest w sali obok - powiedziała,  spuszczając głowę. Już wiedziałam,  że nie jest dobrze.


-Co z nim? - przerażenie dało się usłyszeć w moim głosie.
-Ma okropnie poparzoną głowę, ciągle dostaje leki i..  Nie wiadomo czy to przeżyje - dziewczyna spojrzała na mnie ze współczuciem.  Bezradnie opadłam na poduszkę,  żeby chwilę później zerwać się z łóżka. Ból znowu przeszył moje ciało. Opadłam na ziemię.
-Zaczekaj tu - powiedziała Jennifer i wybiegła z sali. Każdy ruch to nowa porcja bólu podbrzusza. Teraz pozostawało mi się modlić,  żeby to nie było nic związanego z dzieckiem...
Po chwili Jennifer wróciła z wózkiem inwalidzkim. Z jej pomocą usiadłam na nim i pojechałam do Michaela. Naokoło łóżka stały przeróżne kwiaty,  listy, paczki..
-Ile już tu jesteśmy?
-2 dni.
-2 dni?!  - powtórzyłam za dziewczyną jak echo.
Podjechałam bliżej Michaela. Miał zamknięte oczy,  więc chyba spał.
-Michael,  kocham Cie.. -szeptałam przez łzy - Michael..
-Jessy.. - Michael obudził i podniósł swoje powieki,  patrząc na mnie - Przepraszam Cię.. - jego głos był słaby i przepełniony bólem. Nie mogłam patrzeć jak cierpi - Wiesz,  że ja.. nie mówiłem serio.. Ja żartowałem.. To moja wina.. Gdybym rano.. Nie chciał sobie robić żartów, nie byłoby nas tutaj.. Bardziej bym na siebie uważał.. Przepraszam.. - westchnął ciężko,  a mi po twarzy spływało coraz więcej łez - To moja wina - powtórzył.
-Michael,  to nie jest Twoja wina..  To był wypadek.. A to,  że chciałeś zobaczyć jak zareaguje..  To normalne.. - przez cały ten czas trzymałam jego rozpaloną dłoń.
-Proszę na chwilę wyjść.  Musimy zrobić Panu Jacksonowi badania - lekarz wszedł do sali.
Jennifer zawiozła mnie z powrotem do mnie i usiadła obok.
-Mogę Ci mówić Jenny? - spytałam. Mimo,  iż Jennifer lubiła styl rockowy lub jakiś podobny i z wyglądu wydawała się taka "silna", wiedziałam,  że w środku jest ciepła i serdeczna.  Dlatego Jenny idealnie do niej pasowało.


-Oczywiście - odpowiedziała.
-Dziękuję Ci,  że jesteś tu obok mnie i... Za to w garderobie - uśmiechnęłam się niepewnie.
Kolejny raz przerwał nam lekarz.
-Pani Jackson.. - zaczął krótko.
-Tak? - spytałam niepewnie,  bo jego ton głosu był przerażająco straszny.
-Pan Jackson już wie,  więc teraz kolej na panią.. Pani.. Pani dziecko nie żyje..
Uśmiechnęłam się,  bo wiedziałam,  że to kolejny żart.  Jednak dopiero po chwili dotarło do mnie,  co powiedział mężczyzna. Zrobiło mi się słabo. Ciemne mroczki zasłoniły mi oczy,  a w gardle powstała ogromną kula.
-Co proszę? - powiedziałam drżącym głosem. Kolejny raz łzy cisnęły mi się do oczu. Nie wierzyłam w to co słyszę.  Nie docierało to do mnie.
Mężczyzna kiwnął potakująco głową i wyszedł z sali. 


Straciłam dziecko. Chociaż jeszcze go nie poznałam, to już je pokochałam. Ale dlaczego? Co zrobiłam nie tak? Czym sobie na to zasłużyłam? Może źle się odżywiałam? Może spałam z złej pozycji? Może za dużo ruchu? Może..
Żałosny odgłos boleści wyrwał się ze mnie. Dusiłam się łzami.
-Jessy,  jeszcze wszystko się ułoży - mówiła do mnie Jennifer. Próbowała mnie pocieszyć jednak nie wychodziło jej to. Zobaczysz. Życie jest...
-Nie mów tego słowa, proszę - wydukałam,  dusząc się płaczem.
Pewnie niedługo przyjdą,  zabiorą mnie na zabieg..
Zalana łzami zasnęłam. Nie chciałam nikogo widzieć,  słyszeć.  Chciałam zapomnieć.



Tak,  jak obiecałam dzisiaj długa notka. Cieszycie się?
Jak myślicie,  jak dalej potoczy się ta sprawa?

wtorek, 25 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 41

Michael chodził cały poddenerwowany.  Powtarzał,  że ma złe przeczucia.  Że coś się stanie.  Nie ukrywam,  że ja też je miałam. Od dziecka mam zdolność "jasnowidzenia" i potrafię przeczuć złe rzeczy. Nie chciałam się jednak denerwować,  bo wiem,  że w moim obecnym stanie nie jest to wskazane.
-Michael,  będzie ok,  tak? Zaśpiewasz,  zatańczysz i po wszystkim.  Później pójdziemy na lody, pośmiejemy się i o wszystkim zapomnimy - starałam się go uspokoić,  jednak nie bardzo mi to wychodziło.


Jakiś czas później podjechała po nas czarna limuzyna.  Wsiedliśmy,  a Mike cały czas powtarzał tekst przeróbki Billie Jean,  którą ma wykonać. Później jeszcze zatańczy na scenie.. Jeśli się uda,  to wyrobi się w dwa dni i już za 42 godziny będziemy z powrotem w naszej Nibylandii...
Przez cały czas zastanawiałam się też,  czy Michael naprawdę spotkał się z Filipem.  Jeśli tak,  to co mu zrobił lub powiedział? Nie mogłam przez to spokojnie siedzieć.
Dojechaliśmy na miejsce. Jakiś mężczyzna otworzył mi drzwi,  po czym wysiadłam i rozejrzałam się. Z oddali widziałam kilka osób,  które na nas czekały.  Gdy tylko jeden brodaty mężczyzna nas zobaczył,  powodował w naszym kierunku. Otaczały nas zwykłe budynki.  Jakieś sklepy i domy mieszkalne. Nic specjalnego. Z daleka pobiegła do nas grupka chłopców w wieku mniej-więcej 10 lat.  -Michael,  to naprawdę Ty? - spytał jeden,  mały czarnoskóry chłopiec z białą rękawiczką na prawej dłoni.


-Tak,  to ja - odpowiedział z uśmiechem - A tą piękną panią znasz? - powiedział, wskazując na mnie. 
-To jest Jessica Fox,  pańska żona - odpowiedział chłopiec. 
-Po pierwsze Jessica Jackson - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo - A po drugie mów mi po imieniu, okay?
-Tak.. - na twarzy chłopca było widać ogromne zdziwienie. 
-A Ty jak masz na imię? - Michael spytał tak, jakby nie zauważył jego miny i tonu głosu. 
-Brandon.
-Michael,  możesz na chwilę? - podszedł do nas brodaty mężczyzna. 
Michael podszedł do niego,  a mnie zostawił z Brandonem. Chłopiec patrzył na mnie jak na obrazek. Co chwilę otwierał usta,  żeby coś powiedzieć,  ale z jego ust wydobywał się tylko niemy dźwięk. 
-Pani jest w ciąży? - spytał cicho. 
Nie spodziewałam się takiego pytania. Lekko mnie "zamurowało".
-Tak - odpowiedziałam,  a on ze zdziwienia otworzył usta. 
-Z Michaelem Jacksonem?
-Tak..
"Jeszcze zaraz zacznie pytać o wszystkie szczegóły.. " pomyślałam.
-Wow..  - westchnął.
-Hej,  wszyscy,  zaczynamy! -usłyszałam za sobą czyjś krzyk.
Zeszłam z planu i usiadłam na składanym krzesełku, które przygotował mi wcześniej Mike. Obserwowałam jak Brandon z innymi chłopcami tańczą na ulicy.  Kilka razy musieli powtarzać jeden moment,  bo według reżysera "coś było nie tak".
Po jakimś czasie dołączył Michael. Mina Brandon,  gdy zderzył się z nim była niezapomniana.
Nawet nie zauważyłam,  kiedy zaczęło się ściemniać. Gdy wszystko było już zrobione, niektórzy pojechali do swoich domów,  a mniejsza część wybrała się do hotelu.  My należeliśmy do tej mniejszej grupy. 
-Michael,  spotkałeś się wczoraj z Filipem?
-Tak - odpowiedział tak, jakby to nie było nic ważnego. 
-I?
-Narazie dostał tylko ostrzeżenie - jego głos nabrał bardziej stanowczej barwy. 
Nie chciałam nic więcej wiedzieć.  To mi wystarczało i mam nadzieję,  że już nigdy go nie spotkam. 








Z góry przepraszam za błędy.  Piszę z telefonu (i to jeszcze z aplikacji Blogger), jako iż komputer został w domu,  a ja w Szwecji!  Jej! Mimo, że jestem tu dopiero krótki czas,  już zakochałam się w tym kraju. Mili ludzie (bez wyjątków). 
No tak, ale kogo to obchodzi.. 
Bardzo przepraszam,  że dzisiaj tak krótko.  Następny rozdział będzie o wiele dłuższy i dużo będzie się działo :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

24.08

Wiecie co dzisiaj jest? Nie wiecie!  Ha! A więc dzisiaj ten blog kończy rok!  Dokładnie rok temu dodałam pierwszy rozdział :-) 
Na samym początku nie wiedziałam,  że tyle tu przetrwam,  nawet nie miałam planu co się będzie dziać w kolejnych rozdziałach.. 
Ale przetrwałam,  a Wy ze mną. Bardzo się cieszę, że czytacie moją twórczość i.. Dziękuję Wam za to. 
Powinnam teraz zrobić jakąś imprezę czy coś z Wami,  ale no tak,  głupie kilometry. Może kiedyś się spotkamy :-) 
A teraz mówcie szczerze. Macie jakieś nietypowe wspomnienia z tym opowiadaniem?  Ze mną? 
Kocham Was i pozdrawiam <3 :-*

czwartek, 20 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 40

Ten rozdział dedykuję ALEX M


Wiedziałam, że chłopaki już zameldowali się u Michaela i pewnie opowiedzieli mu o wszystkim, nie ukrywając, że wróciłam wściekła i zapłkana.
Chwilę później Mickey był już obok mnie i otulał ramieniem. Siedzieliśmy w ciszy. Michael nie kazał mi mówić o co chodzi. I za to byłam mu wdzięczna.
-Michael, ja nie spotkałam się z Kate - powiedziałam drżącym głosem, przerywając na chwilę atak płaczu.
-Nie, ale przecież mówiłaś, że..
-Tak, wiem.. Ale oni.. Kate i Filip.. Oni to zaplanowali.. - wymamrotałam.
-Powoli, kochanie. Nic nie rozumiem.
-Filip chciał mnie pocałować..
-Co?! - Michael był rozwścieczony.
-Powiedział, że oni to wymyślili, żeby on mógł się spotkać ze mną - jego imię nie mogło mi przejść przez gardło - Opowiedział mi wszystko o tym, jak mnie zostawił. Bo uwierzył w plotki..
-Jessy, rozumiem, że chcesz się zemścić?
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, przytakując -Zadzwoń do niego i powiedz, że chcesz się spotkać.


Nie chciałam tego robić, jednak wykonałam polecenie. Wiedziałam, że Michael ma jakiś plan.
Głosem jak najbardziej wypranym z emocji powiedziałam do telefonu:
-Tam gdzie zwykle za dwadzieścia minut - wycedziłam przez zęby i rozłączyłam się.
Wiedziałam,  że będzie wiedział o jakie miejsce mi chodzi.  Przecież tutaj nie widywaliśmy się w żadnym innym miejscu niż Blue Cafe.
-Michael,  co chcesz zrobić?  - spytałam,  nie wiedząc jakiej mam się spodziewać odpowiedzi.
-Wolisz nie wiedzieć - odpowiedział. Po jego głosie czułam, że sam się bał.
*****************
Nie chciałam narazie więcej mówić Michaelowi.  Nie chciałam,  żeby się denerwował,  zwłaszcza,  że jutro ma występ.  To źle na niego wpływa.
I nie tylko na niego.  Od tej okropnej rozmowy potwornie boli mnie brzuch.  Mam nadzieje,  że to nic poważnego.  Dziecko pewnie to odczuwa.
Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku,  aby odpocząć.  Michaela nie było już od dwóch godzin i zaczęłam się martwić. Nie wiem czego mogę się spodziewać po tej wściekłości,  jaką ujrzałam wtedy w jego oczach. Bałam się,  że coś mu odbiło.  Jednak wiem,  że napewno go nie pobije.  Nie jest do tego zdolny.


Zasnąłam.  Jakiś czas później poczułam,  że materac za mną lekko się zapada.  Odkąd pamiętam,  podczas snu jestem bardo czujna. Często siły mi się koszmary,  nie mogłam spać. Bałam się.
-Przepraszam kochanie, nie chciałem Cię obudzić - wyszeptał Michael,  kładąc rękę na moim brzuchu.
-I tak już nie spałam - powiedziałam odwracając się w jego stronę.  Zagarnęłam jednego loka za ucho i przeglądałam się tej angielskiej twarzy.
Postanowiłam opowiedzieć mu całą historię dzisiejszego dnia. ..



No więc tak; powstaje katalog,  na którym będzie można przeczytać wiele blogów o Michaelu.  Zapraszam na niego :) http://neverlandspis.blogspot.com/?m=1
Dziękuję za miłe komentarze,  za to,  że mnie wspieracie, za to,  że jesteście.  Za wszystko.
I...  Nie wiem jak tu zacząć..  Alex!  Piszę teraz o Tobie! Dziękuję Ci za wszystko,  że wspierasz mnie i moją rodzinę,  potrafisz powiedzieć dobre słowo,  które mnie motywuje.  Dziękuję <3
A wiecie,  że mamy już ponad 5000 wyświetleń?
<3 

środa, 19 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 39

-Panie Jackson, możemy porozmawiać? - to pani Madeline weszła do kuchni, gdy kończyliśmy jeść śniadanie, które nam przygotowała.
-Oczywiście, o co chodzi? - Michael od razu wstał, odkładając jedzenie.
-Ja..yy.. - "zacięła" się - Nie mogę już u państwa pracować..
-Ale..yy.. Mogę znać powód? - spytał niepewnie Michael, po czym dodał -Jeśli oczywiście mogę..
-Bo..ja.. Jestem w ciąży - powiedziała jednym tchem, po czym zaciągnęła dużą ilość powietrza.
-Oo.. Gratuluję - Michael potrząsnął jej ręką.
Kobieta uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Czy zamierza pani do nas wrócić? - zapytałam, włączając się do rozmowy.
-Jeśli tylko państwo mnie ponownie przyjmą..
-Ależ oczywiście - powiedział Michael tonem ważniaka - Kiedy zamierza pani pójść na urlop?
-Myślę, że za miesiąc - powiedziała.
Z daleka usłyszałam dzwonek telefonu. Wybiegłam z kuchni.
-Tak? - powiedziałam do słuchawki.
-Cześć Jess - przywitała się Kate - Pamiętasz jak dzwonił do Ciebie Filip?
-Tak..
-I jak?
-Dzisiaj po południu mam wolne, więc..
-Super! To do zobaczenia w Blue Cafe o 15! - i zakończyła rozmowę. To było podejrzane. Nigdy tak nie robiła.


Wróciłam do kuchni jednak zastałam tam samego Michaela. Przechodząc obok niego, złożyłam całusa na jego czole. Nie zwrócił na to uwagi. Patrzył przed siebie, w nicość. Widziałam, że coś go dręczy, jednak nie wiedziałam co. Nie chciałam pytać. Jeśli będzie chciał, sam mi powie.
-Jutro występuję w Pepsi - powiedział, odrywając wzrok od niekończącej się otchłani.
-To już jutro? Myślałam, że dopiero za tydzień..
-Przesunęli.
-Aaa..
-Mam złe przeczucia.
-Kotku, jeśli nie chcesz, nie musisz tam jechać - powiedziała, przysuwając się do niego łapiąc jego prawą dłoń.
Spojrzał na mnie i przytulił mnie.
-Pojadę.
-Jesteś pewny?
-Tak.
-Będę przy Tobie, dobrze?
Przytaknął mi skinięciem głowy. To mi wystarczyło.
Po skończonym śniadaniu poszliśmy na spacer po Nibylandii.  Ogarnęła nas przyjemna cisza. Ptaki śpiewały, przelatując z drzewa na drzewo.
-Kiedy byłam mała, zawsze chciałam mieć domek na drzewie.. - stwierdziłam.
-Naprawdę? Ja też! - wykrzyknął Mike. Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
-Mike, dzisiaj spotykam się z Kate, ok? - powiedziałam po jakimś czasie.
-Jasne! - odpowiedział mi - Tylko..
-Tak?
-Wiesz, nie chcę żebyś szła sama, ale też nie chcę żeby ktoś Wam przeszkadzał.. - powiedział cicho i niepewnie.
-Tak? - przerwałam mu nie wiedząc o co chodzi.
-Chciałbym, żeby poszedł z Tobą ktoś z ochrony.
-Nie ma takiej potrzeby - odparłam.
-No ale w końcu jesteś żoną samego Michaela Jacksona - powiedział dumnym tonem - Nie możesz tak sama chodzić po ulicy, na dodatek jesteś w ciąży!
-I co z tego?
-A co jeśli ktoś Cię zaatakuje lub..
-Michael, nie dramatyzuj.
-Ale..
-Michael..
-Nie mo..
-Michael! - krzyknęłam, prawie wrzeszcząc. Spojrzał się na mnie dziwnie - Rozumiem, że się o mnie martwisz i doceniam to, dlatego zgodzę się na góra dwóch ochroniarzy.
Na jego twarzy zagościła radość.
-Zaraz kogoś załatwię - wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął rozmawiać.


**************
Kilka godzin później wyszłam już z domu.
-Będę tęsknić - powiedział Michael, żegnając mnie.
-Nie będzie mnie góra 3 godziny!
-Bez Ciebie to cała wieczność! - powiedział romantycznie. Co ja bym bez niego zrobiła?
-Oh, ty.. - pocałowałam go namiętnie w usta.
-Paa..
-Paa.. - odpowiedziałam i powędrowałam w stronę czerwonego ferrari.
Wsiadłam do środka. Chciałm sprawdzić godzinę i..
-No nie! - wykrzyknęłam, orientując się, że nie mam przy sobie telefonu.
Wyszłam z samochodu. Po chichu weszłam do mieszkania.
-Tak, tak, najlepiej na jutro, nie.. O, cześć Jessy, nie jesteś w drodze? - spytał, szybko odkładając słuchawkę.
-Nie, zapomniałam telefonu - podeszłam do ławy i zabrałam, co miałam zabrać.
Z kim on tak poważnie rozmawia, że gdy tylko weszłam, odłożył słuchawkę? pomyślałam Pewnie robi Janet kolejny żart. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, roześmiałam się w duchu.
**************
-Ej, Kate miała być sama! - krzyknęłam, gdy tylko ujrzałam Filipa przy jednym ze stolików. Byłam wściekła na obojga.
-Kate nie przyjdzie.. - powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Ale.. co?!
-To ja miałem się z Tobą spotkać.
Spojrzałam na niego jak na wariata.
-Usiądź, a wszystko Ci wyjaśnię.
-Nie..Ja nie wierzę.. - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego.
-Usiądź - złapał mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam, a kilku klientów się na mnie spojrzało. Nathan i Noah, ochroniarze, których podesłał Mike, już do nas szli, jednak jednym skinieniem głowy dałam im znak, żeby na razie nie podchodzili.
-Przepraszam.. - powiedział i machinalnie zabrał ręce.
Usiadłam przy stoliku.
-No, czekam - powiedziałam, a chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
-Więc.. - zaczął i nagle urwał - Kiedy wyjechałaś, ja porozmawiałem z Kate i wyjaśniłem jej pewną rzecz - widząc, że chcę mu przerwać, dodał - Dowiesz się tego na końcu. Opowiedziałem jej wszystko o tym co nas łączyło i dlaczego to wszystko się skończyło. Kate zgodziła się mi pomóc.
Znów oczami wyobraźni zobaczyłam wszystkie wspólne chwile; jaka szczęśliwa z nim byłam, a później, jak ze mną zerwał.
-Udawaliśmy parę.


-Czyli.. To wszystko było... Umówione? - spytałam, a raczej wydała z siebie tylko nieme dźwięki.
Filip przytaknął kiwnięciem głowy.
-Ale to... - mówił dalej - To wszystko po to, żebym mógł Ciebie spotkać. I wyjaśnić Ci. Ale kiedy tu przyjechaliśmy i wy się spotkałyście, Kate.. Ona nie chciał mi dalej pomagać. Powiedziała, że nie będzie udawać Twojej przyjaciółki - kiedyś bym się rozpłakała. Ale nie teraz. Teraz nauczyłam się być silna. Nie pokaże mu tego, że tak naprawdę chce mi się płakać. Nie zasługuje na to - Powiedziała, ze tak naprawdę była przy Tobie, żeby potem móc Cię obgadywać. I wtedy poprosiłem Cię o to spotkanie. Nie mogłem dłużej czekać. Kate zgodziła się, żeby porozmawiać z Tobą przez telefon i od razu potem wyleciała.
Nie mogłam tego słuchać, jednak chciałam. Chciałam poznać całą prawdę.
-Mów dalej - powiedziałam stanowczo, gdy chłopak przerwał.
-Ale ostrzegam Cię, że to może być dla Ciebie trudne.
-Mów! - ryknęłam.
Zawahał się, ale po chwili mówił;
-Zerwałem z Tobą, bo chciałem Cię sprawdzić. Czy ty naprawdę mnie kochasz. Wszyscy mówili, że "ja Cię kocham, a Ty robisz sobie ze mnie żarty". Chciałem się upewnić, że to nie jest prawda. I zostawiłem Cię. Wtedy zacząłem chodzić z Evanną. Ale każdego dnia Cię obserwowałem. Kiedy zerwaliśmy, Ty zaczęłaś się ciąć - nienawidzę tego. Nienawidzę wspomnień, kiedy ja mogłam siebie tak krzywdzić. To okropne.. W myślach chciałam żeby przestał, jednak te słowa nie dostały się na moje usta - Zaczęłaś myśleć o śmierci i samobójstwie. Chciałem się do Ciebie zbliżyć i próbowałem tego. Ale bałem się, że mogę Cię jeszcze bardziej zranić. Wtedy ja też zacząłem - pokazał mi swój lewy nadgarstek. Cały pocięty i w bliznach - Pamiętasz kiedy raz na w-f miałem bandaż na nadgarstku?
-Tak.
-Patrzyłaś na mnie wściekła. Wzrokiem pytałaś mnie czy naprawdę to zrobiłem. Jednak nie wierzyłaś w to. Ale ja cierpiałem każdego dnia tak samo jak Ty. I.. cierpię nadal.
Zapadła głucha cisza. Próbowałam przyswoić to wszystko, ale jak dla mojej mózgownicy to za dużo.
-Jessy, ja Cię kocham! - powiedział.
-Minęło mi. Przykro mi - wstałam z krzesła i chciałam wychodzić.
To było chamskie z moje strony. Ale taka właśnie chciałam dla niego być. Najgorsza.
-Wybaczysz mi? - spytał skruszony. Moim zdaniem udawał, żeby znów się mną zabawić.
-Pomyślę - skłamałam. Nigdy mu nie wybaczę! Nie wierzył mi, tylko innym! Plotki były ważniejsze!
-Dziękuję - spojrzał na mnie.
Poczułam jego ciepłą dłoń na swojej twarzy. Przysunął się do mnie i już wiedziałam co chce zrobić.
-Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam, a na pożegnanie przywaliłam mu z pięści w twarz.
Jednym skinieniem poinformowałam chłopaków, że się zbieramy. Przez cały czas mnie obserwowali, więc wiedzieli o co chodzi.
Nie byli ubrani w czarne garnitury. Nathan miał biały podkoszulek i czarne jeansy, a Noah granatowe jeansy i kraciastą koszulę, więc nie wyróżniali się z tłumu.
Gdy wyszliśmy, powiedziałam im, że jedziemy do domu. Oni wsiedli do swojego samochodu, a ja do swojego.
Wybiegłam z auta. Chciałam pobiec do Michaela i o wszystkim mu powiedzieć. Ale nie mogłam. Odezwała się we mnie dawna ja. Ta, która o niczym nikomu nie mówi, bo jeśli to zrobi ma wyrzuty sumienia, radzi sobie sama i.. Jest sama. Nie chciałam tego. Myślałam, że już ją zabiłam. Jednak ona żyje. Jest silna, bo to ja. Ona jest czarnym demonem, którego nie mogę się pozbyć.
Demony przeszłości znów powracają...












Bardzo przepraszam, że moje komentarze na Waszych blogach są takie krótkie. Niedługo to się zmieni, obiecuję. Teraz jestem wykończona. Kolejna wizyta u lekarza, kolejne przepisane leki, które i tak nic nie dadzą. Tracę wiarę..
Ale nie będziemy o tym gadać. Mam nadzieję, że rozdziały nie są "smutne" czy nie wiem jak to nazwać. Jestem ostatnio trochę jakby.. załamana? Nie wiem jak to opisać. Ale mam nadzieję, że zrozumiecie :)
I wiem, że poprzedni rozdział i ten są krótki i bardzo za to przepraszam. Postaram się nadrobić, bo już mam plan :)
Wiem, że historia Jessy i Filipa jest bardzo skomplikowana, ale.. dobra, nieważne. Mam nadzieję, że jeszcze się nie pogubiliście. 
Kocham Was wszystkich bardzo mocno
Soldier of L.OV.E.
Moonwalker
forever
Pozdrawiam :) <3

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 38

Tego dnia Janet zaprosiła mnie i Michaela na obiad. Jako pierwsi mieliśmy poznać jej nowego chłopaka. Jak na razie wiem tylko, że nazywa się Hugh i jest dwa lata starszy od Janet. Dziewczyna przez cały czas o nim nawija!
-Jess! Pięknie wyglądasz! - krzyknęła, rzucając mi się na szyję - I jaki piękny brzuszek..
Spojrzała na mój brzuch i uśmiechnęła się do nas.
-Hej - teraz rzuciła się na Michaela - Jak dawno się nie widzieliśmy..
-Dzień dobry - przywiał się jakiś mężczyzna, który właśnie pojawił się w drzwiach za Janet.
-Michael, Jessy to Hugh, mój chłopak. Hugh..
Uśmiechnęłam się do niego niepewnie.
Był wysokim mężczyzną. Czarne, długie włosy delikatnie opadały co chwilę na błękitne oczy.
Janet zaprosiła nas do środka. Zajęliśmy miejsca przy stole, a "służąca" Janet podała nam napoje.
Nigdy wcześniej tu nie byłam. Wystrój wnętrz idealnie pasował do szalonego charakteru siostry Michaela. Dom był zbudowany jak dworek. Ściany salonu, tak jak wielu innych pomieszczeń, były pomalowane na biało. W wielu miejscach stały egzotyczne drzewka owocowe i kwiaty. Przy jednej ze ścian znajdował się kominek zbudowany z czerwonej cegły i dookoła ozdobiony drewnianymi płaskorzeźbami. Wiele obrazów i rodzinnych zdjęć...
Nagle w kieszeni poczułam wibracje telefonu.
-Przepraszam na chwilę.. - wyszłam lekko zaczerwieniona.


-Tak? - odezwałam się do komórki.
-Witaj Jessy - rozpoznałam ten głos. Rozpoznałabym go zawsze i wszędzie. To Filip - Słuchaj, jest sprawa..
-Mów.
-Kate chciała się z Tobą spotkać.
-To dlaczego sama nie zadzwoni? - spytałam. Na prawdę był chyba ostatnią osobą, którą chciałam widzieć, słyszeć i sama jeszcze nie wiem co..
-Jest zajęta..
-Aha.. Dobra, kiedy?
-Najlepiej dzisiaj.
-Chyba się nie uda.
-Dlaczego? - po nagłej zmianie tonu głosu rozpoznałam, że jakby trochę posmutniał.
-Nie Twoja sprawa.
-Hej, co Ty taka nerwowa?
-A co? Zraniłam Cię? - spytałam, a mój głos był maksymalnie przesiąknięty sarkazmem.
-Co Cię ugryzło?
-Boże, nic - skłamałam. Jego sprawa. Za każdym razem gdy go słyszę lub widzę czuję tą samą nienawiść, którą przez tyle lat musiałam ukrywać - Po prostu nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, jasne?
-Dobra, to kiedy będziesz mogła się..
-Nie wiem - przerwałam mu - Jak będę wiedziała to zadzwonię. Cześć - postanowiłam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
-Cześć..
Wróciłam do salonu i chyba przerwałam jakąś niezbyt ciekawą dla Michaela rozmowę. Miał to wymalowane na twarzy.
-Wszystko w porządku? - spytał Michael, zauważając moją wściekłą minę, którą za wszelką cenę próbowałam ukryć.
-Oczywiście - wykrzywiłam kąciki swoich ust w lekki uśmiech.
*********************
Po jakimś czasie wracaliśmy już do domu. Źle się poczułam i Michael to zauważył. Powiedział, że muszę odpoczywać. Oczywiście wkurzyłam się na niego. Traktował mnie jak kogoś w ogóle niezdolnego do wykonania najprostszych czynności, jak przedszkolaka. Rozumiem, że martwi się o mnie i o dziecko, ale bez przesady.
-Jesteś zła? - spytał Michael, gdy podjechaliśmy pod złotą bramę Neverlandu.
Spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem, a on najwyraźniej to odczuł. Jako kobieta w ciąży miałam swoje humorki i bardzo łatwo mnie wyprowadzić z równowagi.
-Przepraszam - powiedział cichutko - Ale chcę, żeby wszystko było dobrze i..
-Michael! - przerwałam mu.


Spojrzał na mnie, a ja na niego. Zawsze, gdy patrzę w te jego czekoladowe, prawie czarne oczy, czuję się tak, jak wtedy, za pierwszym razem. To takie niesamowite uczucie..
-Słuchaj, nie jestem zła, ani.. - zabrakło mi słów - Rozumiem, że chcesz dobrze, bo ja też..
Nie dokończyłam. Dotknął mojego policzka, po czym namiętnie mnie pocałował. Chociaż tego nie chciałam, po chwili oderwałam się od niego i zadowolona wybiegłam z auta. Wiedziałam, że będzie mnie gonił i tego chciałam. Mike w jednej chwili znalazł się za mną, złapał mnie przed wejściem do domu i podniósł do góry. Oplotłam jego ciało swoimi nogami, a dłonie złożyłam na szyi.
-Księżniczko, nie wolno Ci biegać - zetknął swoje czoło z moim.
-Już nie będę, Królu - szepnęłam, przygryzając płatek jego ucha.
Zabrał mnie do sypialni. Posadził mnie na kancie łóżka, nie przerywając pocałunku. Poczułam znajomy ucisk w podbrzuszu. Lekko pchnęłam się do tyłu tak, że teraz leżałam na plecach, a Michael był nade mną. Jednym ruchem rozpięłam jego czerwoną, flanelową koszulę, która zaraz znalazła się daleko od właściciela. Przez kilka sekund obserwowałam jego opadającą i podnoszącą się klatkę piersiową. Delikatnie przesunęłam opuszkami palców po idealnie wyrzeźbionym torsie. Zagarnęłam jego loki za ucho. W jednej chwili nasze garderoby znalazły się na podłodze. Leżeliśmy w samej bieliźnie co chwila spoglądając sobie w oczy. Złączyłam nasze wargi. Gdy brakowało mi oddechu, przesunęłam się na jego szyję. Zeszłam na cudowne obojczyki. Całowałam z uwielbieniem jego skórę, a w nagrodę otrzymywałam jęki Michaela. Zaczęłam poruszać biodrami, a kiedy nasze oczy ponownie się spotkały, Michael patrzył na mnie z pożądaniem. Miedzy kolejnymi pieszczotami pozbyliśmy się ostatnich ubrań, bielizny. Straciłam resztę kontroli nad sobą... Całując mnie, Michael wcisnął moje ciało w materac. Przy każdym dotyku pragnęłam go coraz bardziej. Mickey chciał tego tak samo mocno jak ja, a mimo to nie przerywał pieszczot. Gdy wreszcie owinęłam nogi wokół bioder, dając mu jasno do zrozumienia, czego chcę, wszedł we mnie. Wbiłam paznokcie w jego plecy, zostawiając płytkie kanaliki, które ciągnęły się od kręgosłupa, aż do ramion. Przez chwilę nie ruszał się, tylko patrzył na mnie.
-Jesteś piękna - wychrypiał, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że podczas seksu jego głos niesamowicie wpływa na moje ciało.
Poruszał się w rytm moich jęków. Cały świat przestał się liczyć. Teraz nie było smutku, płaczu... Było tylko spełnienie.








_________________________________
A więc jestem! Mocno przepraszam za tą cholernie długą przerwę, ale niestety nie mogłam dodawać rozdziałów. Miałam lekarza, wyjazd do babci i takie różne pierdoły.. Mam nadzieję, że niedługo wam to wynagrodzę, chociaż nie obiecuję, że to nastąpi od razu (22.08. wyjeżdżam do taty). Mam nadzieję, że poprawię to jak tylko zacznie się rok szkolny. Wiecie, luz itp.. Ale później nie wiem jak będzie, bo ostatnio maiałam bardzo słabą srednią (4.57!!!) i teraz muszę to poprawić ;)
Pozdrawiam

sobota, 1 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 37

-Dziewczynka - usłyszałam głos pani ginekolog, gdy byliśmy na kolejnym USG.
Wymieniłam z moim mężem uśmiech.
-Zawiodłam cię - powiedziałam, gdy byliśmy z powrotem w Nibylandii.
-Dlaczego? - spytał, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-Chciałeś syna - spojrzałam w te jego czekoladowe oczy.
-Nie, dlaczego? Dlaczego córka ma być gorsza?
-Nie wiem..
-Jessy, w niczym mnie nie zawiodłaś. Jestem szczęśliwy. Córeczka będzie pewnie piękna po mamie.
Nic nie odpowiedziałam. Chciałam dać Michaelowi to, czego chce każdy facet. Swojego "następce".
-Rozmawiałem ostatnio z Josephem - zaczął - Powiedział, że na planie pepsi mają dla mnie pracę.
-A dokładniej?
-Mam zrobić "reklamę". Pamiętasz "Billie Jean"?
-Tak..
-Zamienimy słowa w prawie całym utworze i coś tam zrobimy. Jeszcze dokładnie nie wiem.
-Okay..
-Coś.. się stało? - spytał troskliwie.
-Nie.. Nie.. jestem dziś trochę zmęczona - odpowiedziałam.
-Może pójdziesz się położyć?
-Nie.. Albo dobra.
Wstałam i poszłam do sypialni. Michael poszedł ze mną.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Mike usiadł obok mnie i położył rękę na moim boku.
-Wiesz, że niedługo będę gruba? - spojrzałam w te piękne oczy i uśmiechnęłam się.
-I tak będę Cię kochać - odwzajemnił uśmiech i położył się obok mnie. 
Wtulił się we mnie i od razu zasnął. Wyglądał tak słodko.. Dziecko w ciele dorosłego człowieka. Mój Aniołek. Stróż. Nie wyobrażam sobie dnia bez niego. Daje mi bezpieczeństwo, poczucie własnej wartości, wszystko.. Nawet nie potrafię tego ubrać w słowa.
Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje w kieszeni.
-Halo? - odezwałam się.
-Cześć Jess, tu Kate. Masz może chwilę? - odezwał się głos. Prawie zapomniałam o istnieniu mojej przyjaciółki!
-Jasne, o co chodzi? - lekko się przestraszyłam. Zawsze gdy mówiła coś takiego, wiedziałam już, że coś się stało.
-Wiesz, jesteśmy akurat z Filipem w Los Angeles. Może chciałabyś się spotkać?
-Oczywiście! - krzyknęłam, budząc przy okazji Michaela.
-Ojej, przepraszam kochanie - powiedziałam cicho do Michaela, a on podsunął się i był teraz w pozycji półleżącej - To nie do Ciebie Kate.. To o której?
-Kiedy możesz?


-Nawet za pół godziny - kiedyś powiedziałabym, że "nawet zaraz!", ale nie teraz. Zmieniłam się. Stałam się bardziej... kobieca? Nie wiem jak to nazwać. Zaczęłam większą uwagę zwracać na to jak wyglądam; makijaż, fryzura..
-Okay.. Powiedz tylko gdzie.
-Wiesz, bardziej coś na uboczach, bez tłumów..
-No tak, zapomniałam, że pani Jackson nie lubi fanów.. - wyobraziłam sobie jej minę po drugiej stronie, jak teatralnie przewraca niebieskimi oczami.
-Oj zamknij się.. Znasz może tą kawiarenkę Blue Cafe?
-Tak.
-Pasuje?
-Tak.
-To do zobaczenia za pół godziny.
-Paa. Zabierz ze sobą Michaela.
-Okay.
Rozłączyła się.
-Michael, kojarzysz Kate, moją znajomą? - zaczęłam.
-Tak..
-Wiesz, chciała się ze mną spotkać i umówiłyśmy się na za pół godziny w Blue Cafe.
-Okay..
-Pójdziesz ze mną? - zrobiłam maślane oczka, chociaż wiedziałam, że to wcale nie będzie potrzebne.
-Dobra, daj mi tylko chwilę.
Wyszedł do łazienki. Kątem oka zobaczyłam, jak rozczesuje swoje czarne loki. Niedługo po nim wstałam i zrobiłam to samo.
***********************
Przyszliśmy bez przebrania. Zwykle prawie nikt tu nie przychodził, a właściciel dobrze nas znał. W końcu sali ujrzałam Kate. Niestety nie była sama. Filip... Najbardziej znienawidzona przeze mnie osoba. Za to, jak mnie kiedyś potraktował.. Jak się zabawił w "prawdziwą miłość", a później odłożył na bok jak zabawkę...
Gdy Kate także nas zobaczyła, podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.
-Jessy, tak tęskniłam! - krzyknęła.
-Hej, nie tak mocno.. - powiedziała, czując że swoim ciałem uderzyła mnie lekko w brzuch, który jednak trochę zabolał.
Puściła mnie i spojrzała na Michaela.
-Michael to jest Kate, Kate, Michael - przedstawiłam.
Podeszliśmy do stolika. Filip stał i gapił się na mnie jak obraz.
-Cześć - przywitałam się, kiedy ten podał mi rękę.
-Cześć - uśmiechnął się.
Usiedliśmy i zapadła grobowa cisza. Byliśmy jedynymi osobami w lokalu. Z daleka słychać było jakąś muzykę z radia.
-Widzę, że Wam się ułożyło - powiedziała Kate.
-Tak.. - odpowiedziałam, a Mike złapał mnie za rękę.
-Wam chyba też - powiedział patrząc na parę.
-Jakoś tak wyszło. Kiedy wyjechałaś do Michaela, zaczęliśmy się spotykać, najpierw zaczęło się od przypadkowych spotkań.. - w duszy byłam na nią wściekła. Tylko wyjechałam, a ona układa sobie życie z moim wrogiem, który tak bardzo mnie zranił. Moja przyjaciółka! To doprawdy bardzo ciekawa historia... Czekamy na dalszą część... Mimo tego, co sobie myślałam, udawałam szczery uśmiech - Później umawialiśmy się, a teraz.. - pokazała swoją dłoń. Na serdecznym palcu znajdował się pierścionek z małym diamencikiem.
-Ooo, gratuluję.. - skłamałam.
Znów zapanowała cisza. Michael dał znak kelnerowi, że chcemy złożyć zamówienie. 
-Myśleliście już o dzieciach? - wypalił Filip - Bo w telewizji przez cały czs mówili o waszym ślubie, ale nie było żadnych nagrań ani nic.
-Michael nie pozwolił na paparazzi na weselu. Ja też tego nie chciałam.
-A dzieci? - dopowiedziała Kate.
Michael spojrzał na mnie.
-My.. - zaczęłam.
-Spodziewamy się dziecka - dokończył.
*************************
Kilka godzin później na szczęście leżałam już w sypialni. Byłam zmęczona tym, że muszę przebywać z tym kimś w jednym pomieszczeniu. Szalała we mnie taka nienawiść jak nigdy dotąd. I byłam mega wściekła na Kate. Jak najlepsza przyjaciółka mogła zrobić mi coś takiego?!
Ale na szczęście mam mojego Michaela obok w łóżku z kubkiem gorącej czekolady...













Woow! *.* Mamy ponad 4000 wyświetleń! Dziękuję Wam bardzo :*
Przepraszam za tą tygodniową przerwę, ale trochę mi się pochorowało. Rozdział nie jest idealny (a powinien być!!!), mimo iż długo nad nim pracowałam, ale cóż, miałam gorączkę..
Ale mam nadzieje, że nie było tak źle ;)
Pozdrawiam