-Michael, pojedziesz ze mną do miasta? - spytałam Michaela.
-Jasne. A można wiedzieć po co? - spytał Mike, wskakując do pokoju.
-Mój brat ma za dwa dni urodziny i chciałam mu coś kupić..
-Jasne!
-Okay. To za 20 minut?
Mike potrząsnął głową. Jak ja nie lubię kupować prezentów... Nie chodzi o pieniądze! Ale po prostu boję się, że wybiorę zły prezent.
Jakiś czas później siedzieliśmy w samochodzie. Jechaliśmy jak normalni ludzie, nie rzucając się w oczy. Na szczęście nikt nas nie zauważył...
W sumie to nie lubiłam zakupów. Żadnych. Wolałam poczytać książkę, posłuchać muzyki lub spotkać się z rodziną lub znajomymi. Poza tym interesowały mnie inne rzeczy niż "shopping".
Dojechaliśmy na miejsce. Mike zabrał mnie do jakiegoś sklepu takim samym przejściem, co Rebbie. Ale chwila? Co ja mam kupić bratu?
-Jessy, ile twój brat ma lat? - spytał Michael nadal mnie prowadząc korytarzem.
-14 - odpowiedziałam.
-Tu - Michael podszedł do drzwi.
Znaleźliśmy się na wielkim zapleczu. Powędrowaliśmy do drzwi prowadzących do wnętrza sklepu.
-Cześć Jack - Michael przywitał się z kasjerem.
-O, cześć Michael - odpowiedział - Mogę w czymś pomóc?
-Nie, na razie dziękujemy - Mike uśmiechnął się i odeszliśmy.
-Czym interesuje się Twój brat? - spytał Mikey, gdy staliśmy przy stoisku z grami planszowymi.
-Hmm.. - w sumie to nawet nie wiem. Przeważnie nie rozmawialiśmy na takie tematy - Trochę interesuje się dinozaurami, kosmosem...
-Hmm...Lubi czytać książki?
-Zależy jakie.. Jeśli jest to jakaś powieść to nie, ale jeśli atlas zwierząt to tak.
-Co myślisz o tym? - Mike podał mi ogromną księgę z zielona, egzotyczną żabą.
Zajrzałam do środka. Były tam chyba wszystkie zwierzęta i owady jakie tylko są na świecie.
-To jest to! - krzyknęłam - Przepraszam...
Chyba pół sklepu mnie usłyszało. Wybuchnęliśmy śmiechem. Mała, rudowłosa dziewczynka podeszła do nas. Stanęliśmy z Mikiem jak wryci.
-Mamo, mamo, tu jest Michael Jackson! - krzyknęła swoim dziecinnym głosikiem.
-Jessica, nie możesz tak chodzić do ludzi i krzyczeć, że to Michael Ja... O, dzień dobry panie Jackson. - dziewczyna zarumieniła się. Była chyba w moim wieku, a już miała córkę? - Przepraszam za Jessy, jest mała i...
-Nic się nie stało - Mikey uśmiechnął się do dziewczyny - Cześć Jessy.
Uśmiechnął się do małej i kucnął obok niej. Jessy podeszła do Michaela.
-Cześć.. - odpowiedziała niepewnie.
-To my już pójdziemy.. - dziewczyna złapała córkę za rękę i odwróciła się.
Podeszliśmy do kasy, zapłaciliśmy i udaliśmy się do wyjścia przez cały czas rozmawiając.
Droga powrotna była spokojna. Jednak w domu czekała nas niezbyt przyjemna niespodzianka...
Weszliśmy do Nibylandii i rozebraliśmy się. Poszłam po papier ozdobny, aby zapakować prezent dla mojego brata i wysłać go pocztą. Wracając, przeszłam przez salon, aby zabrać kartki i długopis, na których chciałam napisać list do rodziców o naszych zaręczynach. Na ławie leżała kartka z poprzyklejanymi literami wyciętymi z gazet.
"Pamiętaj, co masz robić. Inaczej stracisz swoją lalunię..."
Gdy to przeczytałam nogi się pode mną ugięły. Czyżbym zagrażała Michaelowi? Przeze mnie ma problemy?
-Michael! - krzyknęłam takim tonem, a mój chłopak od razu się zjawił.
-Jessy, wszystko w porządku? - spytał Michael podchodząc do mnie.
-Nie - odpowiedziałam podając mu kartkę - Michael, co to jest?
Michael zrobił się biały jak ściana. Spojrzał na mnie, otworzył usta, a łzy spłynęły mu z oczu.
-Jessy, ja nie chciałem cię martwić..
-Martwić? Michael, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć... Jeśli jesteś w niebezpieczeństwie..
-My jesteśmy w niebezpieczeństwie - poprawił mnie.
-My?
-Tak.. Jessy, to moja wina.. Ja...
-Ale jak?
-Illuminati, to taka sekta.... Oni, oni co jakiś czas wysyłają mi takie groźby.. Za to, że wierzę w Boga i nie chciałem się do nich przyłączyć...
-Ale..Co oni chcą zrobić?
-Zmusić do przyłączenia się do sekty, a jeśli nie to zabić.. - Michael ponownie wybuchnął płaczem.
-Michael...
-Jessy, musisz wracać do domu.. Nie chcę Cię narażać..
-Nie, Michael. Nigdzie się nie wybieram, zostaję tu z Tobą.
-Jessy, nie chcę cię stracić..
-Nie zostawię cię - słone łzy spłynęły po moich policzkach.
Długo jeszcze tak rozmawialiśmy. Miliony myśli przeszły przez moją głowę.
-Michael, czy oni...ee...kogoś ...zabili? - spytałam ocierając twarz.
-Tak - odpowiedział po chwili zastanowienia.
-Dużo osób?.. - zapytałam niepewnie.
-Prawie codziennie są nowe ofiary...
Podniosłam twarz i spojrzałam na Mikiego, a on tylko potakująco pokiwał głową. Nie chciałam już zadawać więcej pytań na ten temat, bo za każdym razem z oczu Michaela leciały coraz większe łzy.
-Mikey, pogramy w coś? - spytałam i przez pozostałe na mojej twarzy łzy wymusiłam uśmiech.
Mike wstał i poszliśmy do salonu gier.
Przez cały czas myślałam o tym, co się stało i o tym, co się może stać...
I jak? Podoba się? :)
Hejo C: Next cudny. :D
OdpowiedzUsuńTen anonim... Ech... I wszystko jasne... Biedna Jess... Niech uważa.
Mam nadzieję, że to nie zaważy na znajomości Jess i Michaela...
Czekam na nexta.
Ps w wolnej chwili wpadnij na mojego bloga. Nie ukrywam, że bardzo oczekuję Twojego komentarza. :D
oczywiście, że wpadnę. Tylko czy mogłabyś mi podać link, bo ostatnio się zagubiłam i zgubiłam Twojego bloga ;c
Usuń